Archiwum

Niepokoje

Freeway Park, Seattle, proj. Lawrence Halprin, 1976.

Freeway Park, Seattle, proj. Lawrence Halprin, 1976.

Zlokalizowany w Seattle nad Międzystanową Piątką (Interstate 5), Freeway Park powstał w 1976. Zainicjowany przez działacza proekologicznego – Jima Ellisa, został zaprojektowany przez architekta krajobrazu Lawrence’a Halprina – autora modernistycznych sztucznych krajobrazów np. w San Francisco, Portland i wijącej się alei Nicollet Mall w Minneapolis. Halprin pisał:

Nasze współczesne potrzeby są wprawdzie bardziej złożone niż wcześniej, ale czy są tak bardzo różne? (…) Modernizm nie jest tylko kwestią kubistycznych form, ale opiera się na pierwotnych potrzebach człowieka jako jednostki i grup społecznych.  (Peter Walker, Melanie Simo, Invisible Gardens: The Search for Modernism in the American Landscape, The MIT Press 1996, str. 9.)

Projektowane przez niego krajobrazy mają więc modernistyczne kształty, ale nie są mechaniczne w działaniu – umożliwiają wiele nieprzewidzianych czynności – jak ich naturalne odpowiedniki.

Freeway Park, Seattle, proj. Lawrence Halprin, 1976.

Freeway Park, Seattle, proj. Lawrence Halprin, 1976.

Żelbetowe bloki z widocznym deskowaniem szalunków tworzą donice, murki oporowe, kaskady wodne i sztuczne wzniesienia, przenikające się z zielenią. Freeway Park pokrywa nie tylko drogę ekspresową, ale także wielopoziomowy parking, łącząc ratusz z innymi budynkami stanowymi.

Aerial_of_Freeway_Park,_1970s

Freeway Park, Seattle, proj. Lawrence Halprin, 1976.

Freeway Park, Seattle, proj. Lawrence Halprin, 1976.

Freeway Park, Seattle, proj. Lawrence Halprin, 1976.

LST01

LST na plaży w Normandi, 1944.

Architekci lubią statki: Jednostki Mieszkalne Corbusiera są jak oceaniczne liniowce, okrągłe okna Scharouna jak bulaje, owalne ściany Mendelsohna jak kadłuby. Całe mnóstwo dobrej i beznadziejnie kiczowatej architektury odnosi się do motywów marynistycznych – betonowe fale, okrągłe okna w ceglanych ścianach czy blaszane chorągiewki to „architektoniczne” substytuty morza. I znowu – kiedy architekci zajęci są nawiązywaniem, cytowaniem i rzucaniem innych zaklęć na budynki – to autentyczny naziemny statek powstaje w cieniu historii architektury. To tzw. LST Building w Forcie Knox.

LST3

Budynek LST, Fort Knox, 1942.

LST ( Landing Ship, Tank) to statek transportujący czołgi, inne pojazdy i wojsko, skonstruowany podczas II Wojny Światowej, wykorzystywany przez Aliantów podczas lądowań na plażach Francji. Budynek zrealizowany w 1942 odwzorowuje kształt wnętrza kadłuba statku w skali 1:1. Służył testom projektów wentylacji mechanicznej odprowadzającej spaliny czołgów. Po wojnie w obiekcie zainstalowano okna i przeznaczono go do szkoleń. Dziś mieści część ekspozycji Muzeum Generała George’a Pattona. To jeden z niewielu budynków marynistycznych, który jest autentyczny, ale jego bryła mniej kojarzy się ze statkiem niż wiele architektonicznych atrap.

Wnętrze budynku LST, Fort Knox, 1942.

Wnętrze budynku LST, Fort Knox, 1942.

Źródło: http://www.generalpatton.org/d-day/lst.htm

Drancy, ok. 1943.

Drancy, ok. 1943.

Na powyższym zdjęciu niby sytuacja dobrze znana z historii – prycze, pranie, więźniarki, w domyśle getto, barak, wojna. Nie pasuje duże modernistyczne okno w rachitycznej stalowej ramie. To obóz przejściowy Drancy, między rokiem 1942 a 44.

To miało być miasto przyszłości. W latach 30. zaplanowano tu – na obrzeżach  Paryża – kompleks mieszkaniowy La Cité de la Muette wg projektu pracowni Lods et Beaudouin. Nowoczesne rozwiązania: żelbetowy szkielet, wieże mieszkalne, duże tereny zielone, wspomniane duże okna – wyznaczyły nowe kierunki w budownictwie mieszkaniowym i były wtedy prekursorskie. Nazwa kompleksu (Ciche miasto) miała jednak wkrótce nabrać tragicznego znaczenia.

Drancy.

Obóz przejściowy dla Żydów w Drancy.

Niemcy, którzy w wyniku Blitzkriegu zajęli Francję, przekształcili blok zabudowy w kształcie litery U w obóz dla Żydów oczekujących na transport do okupowanej Polski. Obiekt – pierwotnie przeznaczony na mieszkania robotnicze – był jeszcze niewykończony. Na dużym dziedzińcu, bez trudu zamienionym na obozowy plac, nie wyrosła jeszcze zieleń i nie było jej przez kolejnych kilka lat.

La cité de la Muette, blok U po lewej.

La cité de la Muette, najdalej blok U.

Przez Drancy przeszło około 70 tysięcy ludzi, z których ponad 90% zostało zgładzonych przez Niemców. Po wojnie wieże jako symbol nazistowskiego terroru zostały zburzone. Ale w bloku U, chwilowo przeznaczonym na więzienie dla kolaborantów, zamieszkali wolni ludzie. Ciche miasto tak funkcjonuje do dziś.

Drancy (4)

Obóz przejściowy dla Żydów w Drancy.

Zygmunt Bauman uważa, że Zagłada była logiczną konsekwencją modernizacji świata. W Drancy – jakby na potwierdzenie tych słów – zbrodnia znalazła skrajnie modernistyczną oprawę architektoniczną…

Rydwan ognia, proj.  Franco Campo i Carlo Graffi, 1951 fot. tenspeedhero.com

Rydwan ognia, proj. Franco Campo i Carlo Graffi, 1951 fot. tenspeedhero.com

Zamówiony w 1951 przez kompanię gazową Liquigas pojazd miał promować styl życia we współczesnym gospodarstwie domowym. Karoseria zaprojektowana przez autorów licznych mebli i krzeseł Franco Campo i Carlo Graffi’ego, wykonana została przez doświadczoną firmę Macchi na podwoziu cięzarówki Lancia Esatau. Podnoszone panele z plexi czy naświetle nad szoferką przypominające kabinę myśliwca byc może nie spełniały istotnej funkcji, ale na pewno były niezykle efektowne.

Rydwan ognia, proj.  Franco Campo i Carlo Graffi, 1951 fot. tenspeedhero.com

Rydwan ognia, proj. Franco Campo i Carlo Graffi, 1951 fot. tenspeedhero.com

rydwan3

Rydwan ognia, proj. Franco Campo i Carlo Graffi, 1951 fot. tenspeedhero.com

Na podstawie Domus 578/1978 i tenspeedhero.com

„Bryk do architektury – władza, biznes, ambicja” jest już w księgarniach. Wydany przez Unpubleashed i SARP o/ Wrocław jest kontynuacją pierwszej książeczki z 2011, której wznowienie planowane jest jeszcze w tym roku. Zaprojektowany i złożony przez Pawła Rosnera i Michała Majewskiego z Unpubleashed jest zbiorem anegdot i historii pojawiających się wcześniej na blogu, ale też całkiem nowych.

fot. Dagmara Świętek

Okładka Bryka 2, fot. Dagmara Świętek

Craig Hodgetts i Lester Walker w 1969 mieli pracownię przy Union Square West 33 w Nowym Jorku. Pod nimi – w eklektycznym, wąskim budynku z końca XIX w. – urzędował Andy Warhol ze swoją Fabryką. W lutowym numerze dwutygodnika New York z 1969 projekt Hodgettsa i Walkera znalazł się na okładce. W środku można było przeczytać o ich kilku radykalnych koncepcjach przebudowy Nowego Jorku – zilustrowanych pięknymi komiksowymi perspektywami. Jedna z nich to Landliner (wymyślony wspólnie z Brytyjczykiem Nickiem Lacey’em, późniejszym autorem miasta z kontenerów w londyńskich dokach) – luksusowy poduszkowiec unoszący się nad istniejącymi autostradami – łączącymi Boston, Waszyngton i Manhattan.

a1

Landiner, proj. Craig Hodgetts i Nick Lacey, 1969.

25 takich maszyn przerzuconych nad drogami jak mosty miało nieustannie poruszać się z prędkościami przekraczającymi 300 km/h.  Wewnątrz Landliner miał być mini miastem uciech – zaprojektowano tam sklepy, restaurację, snack bar, teatr, platformy widokowe, itd. Użytkownicy niezatrzymującego się poduszkowca mieli być „dostarczani” autobusami. Landliner zwalniałby do 100 km/h – prędkości autobusu jadącego autostradą – i podnosiłby pojazd do specjalnego doku za pomocą komputerowo sterowanych turbin ssących.

Landinery przecinają Central Park, proj. Craig Hodgetts i Nick Lacey, 1969.

Landinery przecinają Central Park, proj. Craig Hodgetts i Nick Lacey, 1969.

Landiner połyka autobus, proj. Craig Hodgetts i Nick Lacey, 1969.

Landiner połyka autobus, proj. Craig Hodgetts i Nick Lacey, 1969.

a6

Landiner połyka autobus, proj. Craig Hodgetts i Nick Lacey, 1969.

Dość enigmatyczne są racjonalne powody stojące za fascynującym samym w sobie projektem Landlinera. Architekci twierdzili, że udałoby się zintensyfikować zabudowę wzdłuż tras liniowca, a jednocześnie przenieść przemysł poza centrum miasta i otworzyć je na rzekę. Jak dokładnie? To chyba nie było takie ważne jeszcze przed kryzysem paliwowym, kiedy to prędkość, dynamika, mobilność i heroizm architektoniczny były celem samym w sobie.

Landiner - plan, proj. Craig Hodgetts i Nick Lacey, 1969.

Landiner – plan, proj. Craig Hodgetts i Nick Lacey, 1969.

Źródło: New York, 24 luty 1969.

Lista osiągnięć projektanta form przemysłowych Henry’ego Dreyfussa jest długa i dostępna w Wikipedii. Wystarczy napisać, że jest autorem: klasycznego telefonu Western Electric 302, ikonicznego odkurzacza Hoovera, aerodynamicznego pociągu Mercury czy składanego aparatu fotograficznego Polaroid SX-70. Wymyślił też ambitny, ale nieudany, projekt latającego samochodu.

Lokomotywa Mercury, proj. Henry Dreyfuss, 1938.

Skład Mercury, proj. Henry Dreyfuss, 1938.

Convaircar powstał tuż po II Wojnie Światowej – w 1947, kiedy to przyszłość techniki w USA malowała się jasnymi barwami – sprzedaż samochodów wciąż rosła, popularna stała się awiacja. Lekki, niewielki i o bardzo prostej konstrukcji – latający pojazd mógł zrewolucjonizować świat, podobnie szokująco jak samochód. W początkowych business planach zakładano dziesiątki tysięcy zamówień.

Convaircar, proj. Henry Dreyfuss, 1947.

Convaircar, proj. Henry Dreyfuss, 1947.

Opływowe auto Dreyfussa wykonane było z włókna szklanego i napędzane silnikiem o mocy 25 koni mechanicznych. Skrzydło, do którego samochód podczepiał się, miało niezależny silnik o mocy 190 koni. Niestety – podczas lotu próbnego – pojazd roztrzaskał się, zabijając pilota i to był wystarczający powód, żeby zrezygnować z ambitnych planów.

Convaircar, proj. Henry Dreyfuss, 1947.

Wrak Convaircara, 1947.

Dreyfuss swoje motto zawodowe ujął w eleganckim zdaniu: Jeśli ludzie są bezpieczniejsi, mają wygodniej, chętniej kupują czy są bardziej wydajni, albo po prostu są szczęśliwsi, projektant odniósł sukces. To postawa typowa dla demiurgów XX wieku – rdzennych modernistów, podkreślających takie cechy jak: wydajność człowieka (np. Hilberseimer), żądzę kupowania (np. Paul i Perceival Goodman) czy luksus (np. Mies van der Rohe).

Gorzka śmierć projektanta-modernisty, wybitnego przedstawiciela epoki węgla i ropy –  jest w tym wypadku niemal symboliczna. Jego partnerka zawodowa i życiowa, Doris zachorowała na nieuleczalny nowotwór. Nie wyobrażał sobie funkcjonowania bez niej. Dlatego na początku października 1972 oboje odebrali sobie życie w domu w Południowej Pasadenie w Kalifornii. Zeszli do garażu i zatruli się śmiertelnie spalinami ze swojego samochodu.

W 1972 w Monachium odbyły się tragiczne igrzyska, podczas których palestyńscy terroryści, wspierani przez niemieckie organizacje neonazistowskie, zabili 11 izraelskich olimpijczyków. Wszystko na tle imponującej nowoczesnością późno modernistycznej architektury i zapadających w pamięć projektów graficznych.

Zamachowcy w wiosce olimpijskiej, Monachium ,1972.

Jedną z ikon powstałej wtedy monachijskiej architektury jest biurowiec koncernu BMW i przylegające do niego muzeum marki. Cztery cylindry zawieszone na centralnym trzonie powstały w bliskim sąsiedztwie stadionu zadaszonego ikoniczną membraną Freia Otto. Budynek był popisem podkreślającym dynamiczny rozwój BMW, projekt wyłoniono w konkursie, wygranym przez austriackiego architekta Karla Schwanzera w 1968 (przed wojną adepta NSDAP, urzędującego w 1940 w okupowanych Katowicach, autora doktoratu pt. Nowe budowle na wyzwolonych ziemiach Górnego Śląska). Kompleksu nie udało się ukończyć na igrzyska, oddano go do użytku dopiero w styczniu 1973 (oficjalnie otwarto w maju), ale na olimpiadę posprzątano plac budowy i zawieszono stosowne logotypy.

BMW Turbo E25 na tle kompleksu biurowego i muzuem.

BMW Turbo E25 na tle kompleksu biurowego i muzeum, 1972.

Powstanie nowej, lśniącej aluminiowymi panelami elewacyjnymi, siedziby BMW uświetniło igrzyska, które koncern uczcił także przedstawieniem koncepcyjnego modelu samochodu – E25 Turbo. Autorem projektu był Paul Bracq, wcześniej pracujący dla mercedesa i francuskiego TGV. Podnoszone do góry drzwi, futurystyczny kokpit i piankowe zderzaki, a do tego niemal 280 konny silnik i setka w 6,6 sekundy…

BMW Turbo E25 na tle stadionu Freia Otto.

BMW Turbo E25 na tle stadionu Freia Otto, 1972.

Reklama innego modelu BMW (2800 Sedan) mówiła: To jeden z najlepszych atletów, jakich zobaczysz na Olimpiadzie w 1972. Budynki Otto i Schwanzera też były atletyczne. Jednak osiągi i osiągnięcia (architektoniczne i olimpijskie) zostały przyćmione przez historię.

Plakat olimpijski, Monachium, 1972.

Plakat olimpijski, Monachium, 1972.

W 1970 rządy w Chile objęła koalicja partii lewicowych Unidad Popular na czele z prezydentem Salvadorem Allende. Amerykanie byli wściekli, Nixon zaprzysiągł zniszczenie gospodarki kraju, CIA inspirowało strajki i zorganizowało krwawy przewrót wojskowy, który doprowadził do władzy junty Pinocheta.

Citroen Camionette

Citroen 2CV Fourgonette, 1951-77

W ledwie trzyletnim okresie rządów lewicy w kraju wprowadzono wiele reform, ale ponieważ ograniczano wpływy Zachodu, USA odcinało kredyty, blokowano fabryki. Jedną z nich była manufaktura Citroena w Santiago, do której przestano dostarczać silniki, skrzynie biegów i komponenty zawieszenia. Możliwość produkcji samych karoserii próbował wtedy wykorzystać do rozwiązania problemów mieszkaniowych w Chile architekt Jeffrey Skorneck z amerykańskiego (sic!) Uniwersytetu Cornella.

mAD 1973 1

Citroen Fourgonette House, proj. Jeff Skorneck, 1973.

Skorneck zaproponował użycie części nadwozia ikonicznej furgonetki Citroena zbudowanej na bazie słynnego 2CV do budowy ścian jednostek mieszkalnych. Możliwa była adaptacja linii produkcyjnej, albo składania budynków na miejscu z prefabrykatów. Zabawne wydaje się wykorzystanie drzwi do szoferki jako zwieńczenia ścian szczytowych domu.

mAD 1973 2

Citroen Fourgonette House, proj. Jeff Skorneck, 1973.

W artykule z 1973 w brytyjskim Architectural Design napisano, że amerykański projekt Citroen Fourgonette House prawdopodobnie nigdy nie zostanie zrealizowany z powodu rządów junty. Czy intelektualiści z Cornell nie zdawali sobie wtedy sprawy, że to wszystko dzięki Nixonowi, CIA i polityce międzynarodowej ich kraju? W każdym razie nie zająknęli się na ten temat.

mAD 1973 4

Citroen Fourgonette House – schemat wykorzystania elementów karoserii, proj. Jeff Skorneck, 1973.

Źródło: Architectural Design 12/1973.

W makabrycznej książce Ladislava Fuksa pt. Palacz zwłok (wyd. 1967), mającej miejsce w czeskich Sudetach w 1939, jeden z bohaterów stwierdza, że nowoczesne krematorium jest wydajne, niezawodne i zautomatyzowane jak… hitlerowska armia. Powieściowy pan Kopfrkingl w życiu codziennym wyznaje zasady higieny, realizując się w pracy palacza w miejskim krematorium. Nic nie wskazuje na to, że zamiłowanie do piękna i czystości zamieni się w obsesję, a piece kremacyjne w krematoryjne. Nasuwa się pytanie czy modernistyczna architektura, nie stałaby się synonimem obsesji i zwyrodnienia na punkcie szeroko rozumianej czystości, gdyby nie została odrzucona przez Hitlera i Stalina? Była na dobrej drodze ku kompromitacji w faszystowskich Włoszech, ale także w demokracjach okresu międzywojennego, gdzie zbiegały się fascynacje higieną i czystością rasową – dokładnie jak u Kopfrkingla.

Kopenhaga

Krematorium Marienbjerg, Kopenhaga, proj. Fritz Schlegel, 1937, fot. Caspar Jorgensen via kulturarv.dk

Palenie zwłok ma długą historię, ale dopiero pod koniec XIX w. kremacja przyjęła współczesny wymiar. Modernizacja życia unowocześniła również śmierć.

asplund

Krematorium Sztokholm, proj. Erik Gunnar Asplund, 1940 via erikgunnarasplund.com

Chodziło o względy higieniczne, przestrzenne (brak miejsca na cmentarzach), estetyczne, ale także polityczne i sprawę wiary. Ortodoksyjny Judaizm, Prawosławie, Islam odrzucają kremację,  Kościół katolicki dopuścił ją w latach 60. XX w., za są Protestanci, Hinduizm i Buddyzm. Początkowo o wprowadzenie kremacji zabiegały stowarzyszenia np. Cremation Society of Great Britain czy Die Flamme i Sokół w Austro-Węgrzech. Pierwsze krematoria w Europie powstały pod koniec XIX w. w Niemczech (1878) i Wielkiej Brytanii (1886). Prężne stowarzyszenie Die Flamme (Płomień) nie zdołało doprowadzić do realizacji krematorium w Austrii, ale udało się w czeskim Libercu (1917), gdzie na budynek ogłoszono konkurs architektoniczny. Pierwsze budynki krematoriów odnosiły się do architektury starożytnej (Liberec, Mediolan), w Wielkiej Brytanii kontynuowały styl wiktoriański i przypominały kościoły. Ale wkrótce nowa funkcja stała się powodem powstawania modernistycznej architektury – jak krematoria czystej, higienicznej, zaawansowanej technicznie.  Realizowano bardzo nowoczesne budynki np. w Kopenhadze (Marienbjerg, proj. Fritz Schlegel, 1937),  Hamburgu (Friedhof Ohlsdorf, proj. Fritz Schumacher, 1932) czy Sztokholmie (proj. Erik Gunnar Asplund, 1940).

Hamburg

Krematorium w Hamburgu, Friedhof Ohlsdorf, proj. Fritz Schumacher, 1932.

Kilka ultra-modernistycznych krematoriów powstało w międzywojennej Czechosłowacji: w Pradze (Strasnice, proj. Alois Mezera, 1931-35), Brnie (proj. Arnošt Wiesner, 1930) czy w Ołomuńcu (proj. Alois Sajtar, 1927).

Brno

Krematorium w Brnie, proj. Arnošt Wiesner, 1930.

olomuc

Krematorium w Ołomuńcu, proj. Alois Sajtar, 1927.

Praga Strasnice

Krematorium w Pradze Strasnicach, proj. Alois Mezera, 1931-35.

Modernistyczna higiena architektoniczna zdaje się być w powyższych przykładach uzasadniona, ale palacz zwłok też początkowo był ok. Czy gdyby Germania i Pałac Sowietów, a dalej Pałac Kultury czy Kancelaria Rzeszy były szklano-betonowe jak np. Dom Faszysty w Como, to tak łatwo byśmy dziś mówili o klarowności, przejrzystości i czystości architektury?

Atomowe Miasto, fotomontaż (nie)pokoje.

Atomowe Miasto, fotomontaż (nie)pokoje.

Po II Wojnie Światowej, na początku Zimnej Wojny świat ogarnął strach przed bombą jądrową. Choć to Amerykanie zrzucili 2 atomówki na Japonię, właśnie w USA powstawały  najbardziej spektakularne projekty anty-atomowe. Jednym z nich było żelbetowe miasto podziemne, które zaoferowała Nowemu Jorkowi firma zajmująca się wykopami (por. wpis Miasto X). Jednak ucieczka pod ziemię nikogo nie satysfakcjonowała i była oczywiście mało opłacalna. Dlatego w 1948 powstała koncepcja Miasta Atomowego, która pozwalała na pozostanie na powierzchni ziemi. Zaprojektowali je architekt i urbanista Henry S. Churchill – projektant wielu podmiejskich osiedli w USA, współtwórca Greenbelt Communities – oraz konstruktor Fred Severud – m.in. współautor książki pt. Przetrwanie bomby i ty (The Bomb Survival and You).

ac05

Miasto Atomowe, proj. Henry S. Churchill i Fred Severud, 1948.

Miasto Atomowe, proj. Henry S. Churchill i Fred Severud, 1948.

Miasto Atomowe, proj. Henry S. Churchill i Fred Severud, 1948.

Miasto Atomowe podzielone jest na dzielnice – komórki, przeznaczone dla 600-800 rodzin. Każda z komórek oddzielona jest żelbetową strukturą o przekroju eliptycznym, a na połączeniach siatki zaprojektowano także monolityczne wieże. Budynki miałby funkcjonować jako schrony i magazyny mieszczące urządzenia umożliwiające przetrwanie.  Dzięki żelbetowym fortyfikacjom oddziaływanie bomby byłoby teoretycznie ograniczone do jednej komórki. Jak wyglądałyby amerykańskie podmiejskie domki na tle obłych betonowych  wież i kadłubów (ponad 20m wysokości i 400 m długości)? Szkoda zostawić to wyobraźni…

ac01

Atomowe Miasto, fotomontaż (nie)pokoje.

Atomowe Miasto, fotomontaż (nie)pokoje

Atomowe Miasto, fotomontaż (nie)pokoje.

Latająca forteca B17 z wieżyczką dziobową z Plexiglasu, 1943.

Znowu o wojnie, ale w atmosferze wydarzeń na około szwedzkim niebie, może i całkiem na czasie. Plastik – choć istniał na rynku od lat 30. XX w. – został spopularyzowany przez II Wojnę Światową. Twardy, przezroczysty i lekki materiał był stosowany jako osłona kokpitów myśliwców, wieżyczek strzelniczych bombowców i kabin nawigatorów. Popularne do dziś określenie Plexiglas to nazwa handlowa produktu amerykańskiej  firmy Rohm & Haas Co., która produkowała sprzęt militarny.

A222

Przesuwne okna z plastiku, badanie W. Gropiusa, ok. 1947.

Po wojnie szkoda było nie wykorzystać dobrego produktu. Firma Rohm & Haas zatrudniła więc znanego architekta – doktora Waltera Gropiusa z Niemiec, który  wraz ze studentami Yale i Harvardu wypracował nowe „pokojowe” zastosowania plastiku w budownictwie: ścianki działowe, drzwi przesuwne, naświetla, świetliki, zadaszenia, panele wystawiennicze. Warto przypomnieć, że Gropius jeszcze w latach 40. był zwolennikiem haseł nazistowskiej propagandy (por. wpis List do Goebbelsa). Choć może nie jest to jeszcze zbrodnia, to na pewno kojarzy się z amerykańską operacją Paperclip (Spinacz) i rzuca światło na niejednoznaczną sytuację moralną powojennych architektów, ich zleceniodawców i studentów.

A111

Kolorowe ścianki działowe z plastiku, badanie W. Gropiusa, ok. 1947.

Reklamy w Architectural Forum 1943 – bez komentarza.

Reklama producenta okien i innych produktów budowlanych Fenstera:

Zlecenia dla architektów NATYCHMIAST. W swych reklamach  my z firmy Fenstera prosimy biznesmenów z całego kraju, aby NATYCHMIAST zatrudnili dostępnych architektów Ameryki do opracowywania planów przyszłości.

Fenstera, 1943.

Fenstera, Architectural Forum 1943.

Reklama firmy Westinghouse – Klimatyzacja:

Test lotu OK – to ostatnie z 10,000 OK wymaganych przy każdym bombowcu Liberator B-24 zbudowanym w wielkiej fabryce Forda Willow Run. Części samolotów sprawdzane są w klimatyzowanych pomieszczeniach zapobiegających różnicom temperatur i korozji spowodowanej przez wzrost wilgotności. Po Zwycięstwie, Westinghouse dostarczy tysiące codziennych produktów.

af19434

Westinghouse, Architectural Forum 1943.

 

Reklama firmy Formica Insulation Co. :

Wiele firm odkłada budowę nowych budynków na czas po Zwycięstwie. Część z tych planów zatrzymuje się na etapie projektów i specyfikacji, tak aby zachować miejsca pracy do czasu, aż nasi chłopcy wrócą do domu. Jeśli przygotowujecie projekty, wiedzcie, że Formica umożliwia uzyskanie wspaniałych efektów…

af19433

Formica, Architectural Forum 1943.

 

Reklama firmy Republic – producenta wyrobów ze stali:

Architekci i inżynierowie mają przed sobą wielką pracę. Będą potrzebne nowe super-autostrady, na wiaduktach, ekspresowe, z wydzielonymi pasami ruchu. Wy, którzy rysujecie i będziecie realizować te projekty, macie do wyboru wiele materiałów o różnych właściwościach. Między nimi jest STAL…

Republic, 1943.

Republic, Architectural Forum 1943.

W centrum Niemiec, na 334 kilometrze autostrady A7, między Kassel, Frankfurtem nad Menem i Wurzburgiem, zaplanowano wybrukowanie kilometrowego pasa drogi w obu kierunkach. Pędzący bez ograniczeń prędkości kierowcy musieliby zwolnić do 30km/h. Biały napis na niebieskim znaku autostradowym nad ich głowami przypominałby skąd ta niedogodność:   Mahnmal für die ermordeten Juden Europas (Pomnik pomordowanych Żydów europejskich).

"Nadpisanie" - pomnik zamordowanych Żydów europejskich, proj. Rudolf Hertz i Reinhard Matz, 1997.

„Nadpisanie” – pomnik zamordowanych Żydów europejskich, proj. Rudolf Hertz i Reinhard Matz, 1997.

Artyści Rudolf Hertz i Reinhard Matz stworzyli projekt Nadpisanie w 1997 r. z powodu upadku tradycyjnej sztuki upamiętniania. Wykorzystanie obiektu niemieckiej dumy narodowej – Autobahnu – to mocny, wręcz siłowy zabieg, przywracania pamięci. Z jednej strony to gest stosowny, uzasadniony tym bardziej, że to Hitler stworzył niemieckie autostrady, z drugiej oprotestowany jako działanie negatywne, niebezpieczne i denerwujące kierowców. Twórcy pomnika napisali:

Niemiecka autostrada jest symbolem techniki, swobody przemieszczania się, doskonałości i trwałości, tego, co niektórzy przypisują niemieckim cechom narodowym. Z drugiej strony kojarzy się z płynnym, zautomatyzowanym ruchem, brakiem szacunku dla innych i czystą agresją – w skrócie: mentalnością, która doprowadziła do eksterminacji Żydów.     

Źródła:

https://www.hgb-leipzig.de/mahnmal/herzmatz.html

http://www.rudolfherz.de/MAHNMAL.HTML

Rozczarowany swoją pozycją zawodową architekt francuski Claude Parent wydał w 1982 książkę o znamiennym tytule L’Architecte bouffon social – Architekt pajac społeczny (wyd. Casterman). Gorzkie refleksje na temat pozycji architektów w procesie inwestycyjnym ten słynny wizjoner pointuje stwierdzeniem:

Architekt jest za wszystko odpowiedzialny, stał się użytecznym pajacem i z tym tytułem jest potrzebny społeczeństwu kapitalistycznemu.

Trudno też nie zgodzić się z autorem, że projektanci funkcjonują jako przykrywka dla technokratów, są buforem między tymi, którzy naprawdę podejmują decyzje a mieszkańcami.  

Albo, że:

Jeśli architektura jest zła, trzeba winić architekta. Jest on dyplomowanym kozłem ofiarnym.

Jak bardzo różni się stanowisko Parenta od wcześniejszych optymistycznych manifestów modernistycznych czy demiurgicznych zapędów Le Corbusiera i jego następców!

Tłum. z francuskiego Florian Boniface.

W zniszczonym w trakcie wojny niemieckim Saarbrücken pojawiła się dominanta w krajobrazie miasta – była to… francuska ambasada. 

Tekst: Florian Boniface

Jest rok 1945, właśnie skończyła się wojna. Wkrótce w Saarlandzie odrodzą się stosunki niemiecko-francuskie. Miejsce jest przedsionkiem powstania CECA – Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, a następnie Unii Europejskiej.

Pinngusson z zespołem architektów nad modelem Saarbrücken

Pingusson z zespołem architektów nad modelem Saarbrücken

George Henri Pingusson – architekt, autor prezentowanego wcześniej na blogu samochodu Unibloc – jest szefem rekonstrukcji Saarbrücken pod zarządem francuskiej armii. Częścią planu odbudowy miasta jest ambasada, która będzie emanacją francuskiej elegancji i luksusu w podbitych Niemczech.

Szkic Pingussona - Saarbrücken

Szkic Pingussona – Saarbrücken

Według zasad Karty Ateńskiej budynek jest uniesiony nad ziemią i zorientowany na osi wschód-zachód. 4 podstawowe funkcje wyeksponowano w bryle budynku: biura, strefę wejściową, zaplecza i rezydencję Ambasadora. Hol połączono z ogrodem reprezentacyjnymi schodami. Rytm fasady biurowej zbudowano z betonowych słupków w rozstawie 1,2m.

ping3

Ambasada francuska w Saarbrücken, proj. George Henri Pingusson, 1952-54.

Wyjątkowo luksusowe było biuro Ambasadora – ściany pokryto kamieniem, oświetlenie schowano w suficie, a balkon otwiera się na rozległy ogród. Meble zostały ręcznie ozdobione przez japońskich artystów, którzy – jak głosi anegdota – po przyjeździe do Saarbrücken musieli wrócić na chwilę do kraju po własne pędzle i farby.

Ambasada francuska w Saarbrücken, proj. George Henri Pingusson, 1952-54.

Ambasada francuska w Saarbrücken, proj. George Henri Pingusson, 1952-54.

Niestety już w latach 70. zlekceważono plan urbanistyczny Pingussona, prowadząc przez centrum drogę szybkiego ruchu, która przebiega tuż przed ambasadą. Droga jest źródłem hałasu, uniemożliwiającego korzystanie z przestrzeni otwartych wokół budynku. Rezydencja została przekształcona wraz ze zmianą funkcji obiektu na Ministerstwo Kultury.

ping2

Hol z rozusniętymi ścianami, 1955.

We wrześniu 2013 byłą Ambasadą zajęli się studenci Szkoły Architektury w Nancy, pod kierunkiem dr Evy Mengden – od lat walczącej o rewaloryzację ambasady i innych obiektów w regionach Lorraine-Sarre-Luksemburg. Po sześciu miesiącach pracy uznaliśmy, że nie chcemy zakończyć jej jedynie projektem kursowym i zaangażowaliśmy się w obronę budynku.

ping1

Wyjście na dziedziniec, 1955.

Niestety Ambasada jest dziś zagrożona. Ministerstwo Kultury opuściło obiekt, napotykając trudności z inwestowaniem w renowację. Pustostan ulega powolnej degradacji.

Organizujemy kolejne warsztaty, realizujemy z Evą film o budynku i wystawę, które może przyczynią się do jego zachowania. Uważamy, że warto zachować Ambasadę ze względu na jej głęboką historię. Wiemy też, że wyburzenie byłoby krokiem, którego miasto będzie żałować w przyszłości – zapomnieć o budynku to zapomnieć o historii. A czas ucieka.

h6

Hawr, brama od strony plaży

Miasto Hawr zostało przekształcone podczas II Wojny Światowej przez niemieckich okupantów w bazę wojskową, a następnie ogłoszone twierdzą – podobnie jak Wrocław. Podczas serii alianckich nalotów port, jak i centrum, zostały zmiecione z powierzchni ziemi. Wkrótce centrum odbudowano pod kierunkiem Augusta Perreta – jednego z najważniejszych francuskich architektów.

Hawr, plac wejściowy do budynku mieszkalnego

Hawr, plac wejściowy do budynku mieszkalnego

Kilkukondygnacyjne, podobne do siebie budynki tworzą hierarchiczny system ulic, dziedzińców i placów. Ważniejsze miejsca podkreślone są wyższymi prostopadłościanami i większymi przestrzeniami. Szpalery drzew, Hotel Miejski z  fontanną, liczne skwery i kanały dopełniają krajobraz miasta.

h9

Hawr, jeden z dziedzińców

Widać tu rękę wybitnego architekta. Ta ręka, która prowadzi ołówek wzdłuż linijki, jest niewidzialną dominantą miasta. Nie przewyższy jej nawet wspaniała wieża kościoła św. Józefa. Chodząc po Hawrze, mam wrażenie deptania ogromnej deski kreślarskiej należącej do wielkiego Perreta.

Hawr, Hotel Miejski

Hawr, Hotel Miejski

Echa projektu widać w odbudowie Wrocławia (ul. Świdnicka), a także w koncepcji Macieja Nowickiego na centrum Warszawy z 1945. Czy stolica miała szansę wyglądać podobnie? Hawr wydaje mi się tym dziwniejszy, ponieważ mam wrażenie, że nie mógł być zbudowany. Że powinien jak niezliczone inne projekty pozostać koncepcją odrzuconą przez władze, że w czasie powstawania powinna zmienić się koniunktura albo obowiązujący styl, że realizacja powinna być przerwana i uzupełniona przez mniej zdolnych architektów, niezgodnie z oryginalnym założeniem.

h2

Hawr, arkady w centrum

A jednak się udało. I dlatego Hawr nie jest podobny do innych miast europejskich, które zlewają się w magmę. Ulicami chodzą tu ludziki do makiet.

h8

Hawr, kościół św. Józefa

kg5

Człowiek Witruwiusza.

Człowiek wpisany w koło to podstawa wielu koncepcji architektonicznych. Ale tak dosłowna relacja schematu proporcji ludzkich do gotowego obiektu to rzadkość. Architekt Sylvester Laible zaprojektował niemal idealny obiekt ujmujący człowieka w swej formie. I nie był to kościół, który zrealizował w latach 50. w Stuttgarcie, ale mini-schron dla upadającej niemieckiej armii.

kg4

Kugelbunker w Austrii, 1944.

W 1944 Speer zlecił budowę 50 tyś. takich kulistych bunkrów. Lekkie obiekty mogły być transportowane przez zwykłe ciężarówki, turlane i zakopywane w ziemi. Stąd samotny strzelec karabinu maszynowego mógł dosłownie wyrosnąć spod ziemi. W razie zagrożenia mogły schronić się w nim nawet 3 osoby. Wybuch nie musiał zniszczyć kuli, ale wyrzucić ją i potoczyć, i nawet – jak napisał Robert Jurga w książce Fortyfikacje III Rzeszy w rysunkach przestrzennych (polecam!) – załoga miała szansę przeżyć, ale o jej kondycji po takim zajściu trudno powiedzieć cokolwiek dobrego. Idealne proporcje ludzkiego ciała musiały zostać zaburzone.

kg1

Elewacja Kugelbunkra

kg2

Proporcje poddającego się Niemca.

Schron był odpowiedzią na potrzeby rozbitej niemieckiej armii pod koniec wojny – dlatego idealną figurą z punktu widzenia historii był – wpisany w jego kształt – Niemiec z podniesionymi rękami.

Robotnicy pracujący na komendę, E. Neufert 1943.

Ernst Neufert wykładał w Bauhausie, pracował dla Alberta Speera nad normalizacją w budownictwie, był jednym z kilkuset najważniejszych artystów III Rzeszy (figurował na Liście obdarzonych łaską Bożą opracowanej przez Hitlera i Goebbelsa), po wojnie został nominowany profesorem w Darmstadt, w 1953 założył pracownię Neufert und Neufert z synem.

bol6

Hausbaumachine, E. Neufert 1943.

Jego zamiłowanie do normatywów i regulacji zaowocowało znanym w wielu krajach Podręcznikiem do projektowania architektoniczno-budowlanego wydanym po raz pierwszy wiosną 1936 – w czasach III Rzeszy. Podczas II Wojny Światowej – w 1943 – opublikował Bauordnungslehre (Podręcznik porządków budowlanych), w którym nie tylko skatalogował wszelkie wytyczne dla budownictwa, ale także przedstawił własną wizję przyszłości architektury.

BOL, strona tytułowa, 1943.

Ostatni rozdział pokaźnego tomu BOL o wymiarach 29/37 cm poświęcony jest projektowi Hausbaumachine – maszyny do budowania domów.  W przesuwnej stalowej hali budowlanej umieszczonej na torowisku miałyby powstawać kolejne sekcje taśmowych budynków mieszkalnych. Neufert ze szczegółami opracował proces fabrykacji klasycyzującej nazistowskiej architektury przy pomocy nowoczesnych maszyn, ale także ludzi pracujących na komendę – jak to dokładnie opisał w podręczniku.

bol4

Imponująca rozkładówka z przekrojem Hausbaumachine, E. Neufert, 1943.

Speer we wstępie do książki napisał: Wojna totalna zmusza nas do koncentracji wszystkich sił na przemyśle budowlanym. Wyraził nadzieję, że podręcznik Neuferta zostanie wykorzystany do wznoszenia wielkich projektów nazistowskich. BOL powstał w rzeczywistości III Rzeszy, opartej na totalnej kontroli, ale po wojnie praca Neuferta stała się odniesieniem dla architektów pracujących w mniej lub bardziej wolnych krajach.

bol3

Hausbaumachine w ruchu, 1943.

bol2

Hausbaumachine zabezpieczona na zimę, E. Neufert, 1943.

Trzy budynki – duchy. Kiedyś były symbolami luksusu i nowoczesności, miały imponować gościom Krakowa. Dzisiaj stoją puste, za oknami niezamieszkane pokoje, opuszczone recepcje i restauracje. Motel Krak, Hotel Cracovia i Hotel Forum. Pierwszy przy wjeździe do miasta od strony Katowic i Wrocławia; drugi przy Błoniach, naprzeciw Muzeum Narodowego; trzeci nad Wisłą, z widokiem na Wawel. Wszystkie charakterystyczne, ważne przykłady późno modernistycznej architektury PRL. Prawdopodobnie czeka je wyburzenie.

Hotel Cracovia, Kraków, proj. Witold Cęckiewicz, 1966.

Hotel Cracovia, Kraków, proj. Witold Cęckiewicz, 1966.

Kraków od zawsze szczycił się swoimi zabytkami, pieczołowitym – prawie religijnym – podejściem do historii. Ale na tym fragmencie przeszłości miastu nie za bardzo zależy. Motel zostanie zniszczony w marcu b.r., na temat losów Cracovii toczy się gorąca dyskusja, ale nowy projekt na cenną działkę już jest gotowy, pat w sprawie Forum dotyczy wyłącznie finansów – jak się opłaci, to też zburzą.

P1180811a

Hotel Forum, Kraków, proj. Janusz Ingarden 1978-1988.

Inwestorzy i politycy mają racjonalne argumenty – budynki są przestarzałe, nie spełniają już swoich pierwotnych funkcji, wymagają znaczących i nieopłacalnych przebudów, żeby dostosować je do współczesnych potrzeb i standardów. Czemu jednak nie słyszymy takich argumentów kiedy mowa o kamienicach na Rynku, licznych kościołach czy Wawelu?

Motel Krak, Kraków, proj. NN, 1975.

Motel Krak, Kraków, proj. NN, 1975.

Ponieważ zachowywanie (wybranych) budynków, ma jednak pewien oczywisty sens – nawet wbrew racjonalnej kalkulacji. Żywa i atrakcyjna tkanka miejska powstaje latami, składa się z różnych warstw historycznych – nawet te pozornie mniej wartościowe w dłuższej perspektywie wrastają w nią i wzbogacają krajobraz miasta. Dlatego istotne jest ostrożne decydowanie o wyburzeniach, szczególnie tych spowodowanych „niedopasowaniem do współczesnych wymogów” określanych przez deweloperów – zainteresowanych wyłącznie zyskiem.

P1180826a

Hotel Cracovia, Kraków, proj. Witold Cęckiewicz, 1966.

Oczywiście niechęć społeczną budzą wątki estetyczne bezkompromisowej architektury powojennego modernizmu, szczególnie spowodowane: zaniedbaniem ich, doraźnymi adaptacjami, brakiem konserwacji materiałów wykończeniowych i złym zarządzaniem. Zdjęcie warstw czasu ujawnia obiekty pełne wrażeń przestrzenno-estetycznych – co w pewnym stopniu ujawniają poniższe, uproszczone, wizualizacje motelu Krak. 

krak REN2

Motel Krak, Kraków, proj. NN, 1975, wiz. nie/pokoje

krak REN1

Motel Krak, Kraków, proj. NN, 1975, wiz. nie/pokoje

Po wyburzeniu tych budynków, Kraków będzie się wstydził. Może nie od razu, ale za kilka, kilkadziesiąt lat. Tak jak Niemcy wstydzą się, że po wojnie na zachodzie z tych samych pobudek zburzono „przestarzałe” domy towarowe Ericha Mendelsohna, zastępując je „nowoczesnymi”, miernymi obiektami.

qP1180786

Hotel Forum, Kraków, proj. Janusz Ingarden 1978-1988.

I może zbyt melancholijna puenta – fragment tekstu piosenki Falling Down Toma Waitsa (Big Time) w wolnym tłumaczeniu:

Patrz kula burząca już wisi

Chodź pohuśtać się na niej

Było wiadomo że hotel padnie

Powybijali już okna

I powyrywali klamki

Roznieśli wszystko

W ciągu kilku dni

Teraz ktoś krzyczy: burzymy

Zdejmij czapkę

Wyglądamy na mniejszych

Na gołej ziemi

Rem Koolhaas jest postrzegany raczej jako intelektualista wśród architektów. Jednocześnie wg Powerhouse Company buduje najwięcej (z grupy laureatów Pritzkera) w krajach pozbawionych wolności, a jego opinie polityczne są zadziwiające. Na przykład w wywiadzie przeprowadzonym przez Hansa Ulricha Obrista stwierdził, że nowe pokolenie decydentów w Chinach, nie dąży obsesyjnie do bogactwa. I dalej:

Uważam, że ciągłe zakładanie bliskiego upadku jest dziennikarską propagandą, tak jak sugestie o „materializmie,  łamaniu praw człowieka i zdobywaniu fortun”.

W zadziwiająco płytkiej rozmowie, Koolhaas jednym tchem mówi o misyjnej (!) roli chińskiej telewizji państwowej, dla której zaprojektował moloch w centrum Pekinu, jak i o społecznej wartości wnętrza opracowanego przez jego biuro dla producenta luksusowej odzieży Prada w Nowym Jorku. Największym jednak problemem nie są dla niego niuanse społeczne fasadowej demokracji gospodarczej ChRL, ale to, że jego wieżowiec jest porównywany do Muzeum Guggenheima w Bilbao… 

Okładka książki.

Okładka książki z wywiadami.

W tej samej książce Koolhaas, opowiadając o ambasadzie Holandii w Berlinie, bez cienia żenady dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat mentalności urzędników wcześniej pracujących w administracji NRD, zauważając, że:

czuli się oni obrażeni liberalizacją Wschodu, która doprowadziła do narzucenia nieelastycznej doktryny urbanistycznej [sic!]. Byli więc niesamowicie pomocni w działaniu na przekór. Myślę, że to dzięki faktowi współpracy z wschodnioniemieckimi urzędnikami mogliśmy eksperymentować.

Ciekawe, czy miał na myśli również byłych funkcjonariuszy Stasi, opowiadając te brednie.

Źródła: Hans Ulrich Obrist, The Conversation Series: Rem Koolhaas, Verlag der Buchandlung Walter König, Köln, 2006; http://www.bureau-europa.nl/documents/Riennevaplus_reader.pdf, s. 31.

Od 2014 zapraszam do czytania cyklu Pierwsze w Polsce w Architekturze. W styczniowym numerze o Muzeum Bitwy pod Grunwaldem Witolda Cęckiewicza i rzeźbiarza Jerzego Bandury.

Muzeum Bitwy pod Grunwaldem – Jerzy Bandura i Witold Cęckiewicz 1959-1960.

Muzeum Bitwy pod Grunwaldem – Jerzy Bandura i Witold Cęckiewicz 1959-1960.

Kontynuowany jest również cykl nie/pokoje w sarpowskim magazynie ARCH. W styczniowym numerze o infrastrukturze dla pieszych zawieszonej w powietrzu, a w następnym o architektach, samochodach i kobietach.

Architektura przyszłości to coraz mniejsze zużycie energii podczas budowy i użytkowania obiektów, jeszcze krótszy czas powstawania dokumentacji, drukowanie trójwymiarowych elementów konstrukcji, wykorzystanie dronów do wnoszenia wieżowców itp. Być może to już dużo, ale pytanie czy wystarczająco dla przyszłego użytkownika architektury.

Pewne tropy przyszłości mniej związane z budownictwem możemy wyłapać w magazynach takich jak Architectural Design albo Volume, gdzie redaktorzy skupiają się interaktywności przestrzeni, aspektach gospodarczo-politycznych lub tematyce dość luźno związanej z profesją, tak różnej jak protezy czy podboje kosmiczne. Sami projektanci wydają się być najsłabszym ogniwem tej układanki – ich deklarowana nowatorskość częściej wynika z braku wiedzy historycznej bądź jest zwyczajną auto-promocją, a nie autentycznym odkryciem.

Najbliżej tematu architektury i zagadnień organizacji przestrzeni wydają się być badania dotyczące nowych systemów funkcjonujących w metropoliach, a także – co dość oczywiste – obserwacje socjologiczne. Jak pisałem na blogu w 2011, miasta od zawsze były motorem postępu przede wszystkim dzięki zachodzącej w nich interakcji społecznej. Dynamiczny przepływ informacji od wieków sprzyjał rozwojowi pomysłów i ich wprowadzaniu w życie. Nowe, tanie i  upowszechnione rozwiązania (komórki, pady, laptopy) będą umożliwiać nam jeszcze lepsze wykorzystanie skupisk miejskich. Szybki i prosty kontakt między mieszkańcami już dziś umożliwia nie tylko zabawę i konsumpcję (flashmoby, groupon), ale także rozwiązywanie problemów i wpływ na politykę (arabska wiosna ludów). Dzięki nowym systemom sprzyjającym indywidualnej aktywności możemy omijać korki, spalać mniej paliwa czy nawet zużywać mniej wody. Dodać można, że dzięki rozwijającym się sieciom interakcji, powstają programy pozwalające określić w mieście np. epicentra grypy albo w oparciu o zebrane dane z telefonów przewidzieć zachorowanie danej osoby na cukrzycę.

Jakie opisany wyżej przepływ idei może mieć oddziaływanie na organizację przestrzeni, na architekturę? Tę zależność przybliżył w ostatnim numerze Świata Nauki 12/2013 Alex Pentland z MIT. W artykule pt. Nowe wspaniałe społeczeństwo napisał:

W połowie XIX wieku dynamiczny rozwój miast, napędzany rewolucją przemysłową, stał się źródłem społecznych problemów i ekologicznych zagrożeń. W odpowiedzi stworzono scentralizowane sieci, by zapewnić mieszkańcom czystą wodę, energię i bezpieczną żywność… Obecnie te liczące już ponad wiek rozwiązania nie przystają do dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości.

Pytanie czy dzisiejsza architektura przystaje do rzeczywistości, skoro funkcjonalizm wypracowany na początku XX w. , lekko przełamywany przez wizjonerów (np. Parent i Virilio, Price, Tschumi), zakonserwował się tylko w masce postmodernizmu i jest wszechobecny do dziś. Pentland przytacza badania, które dotyczą zachowań w korporacjach, ale bez wątpienia rzucają światło na dzisiejsze problemy architektoniczne. Jedno z nich dotyczy Bank of America, gdzie w pewnym dziale pracownicy mogli wychodzić na przerwę wyłącznie pojedynczo. Po zmianie tego zarządzenia na prośbę badaczy, okazało się, że po spotkaniach przy kawie zatrudnieni po prostu są bardziej wydajni. Oczywiście nie chodzi wyłącznie o podwyższenie zysków, ale także o polepszenie relacji międzyludzkich, rozwinięcie wiedzy, wymianę doświadczeń. Spotkania w różnych grupach pozwalają na lepszy przepływ idei. Pentland stwierdza jednoznacznie: 

Nawiązywanie nowych kontaktów międzyludzkich jest miarodajnym wskaźnikiem innowacyjności i kreatywności.

Wniosek z tego jeden – nieformalne spotkanie ludzi to podstawa. Być może to truizm, przecież choćby Samuel Beckett pisał, że rozmowa jest najistotniejszą formą przeżywania. Ale dziś rozmowa wcale nie równa się spotkaniu. Badania dowodzą, że nie wystarczają kontakty przez Internet czy telefon komórkowy. Ważne jest fizyczne spotkanie i to nie w zamkniętym gronie. Wychodzenie poza własne kręgi, pokój, klasę, biuro pozwala na zaczerpnięcie nowych idei od innych, zewnętrznych rozmówców . Jak dowiadujemy się z badań, a sami przekonujemy się o tym na co dzień, poszukiwanie inspiracji poza zgranym zespołem roboczym przyczynia się do lepszych efektów twórczych.

Nie bez znaczenia wydają się również dowody, że inteligencja ludzi rośnie równomiernie co 10 punktów na pokolenie w testach Wechslera (oznacza to ponad 120 jednostek od połowy XX w. do dziś). Dotyczy to nie wiedzy, ale wyłącznie myślenia abstrakcyjnego i umiejętności rozpoznawania podobieństw. Efekt ten wynika z wykorzystania nowych technologii i ogólnego przyspieszania życia oraz naszego dostosowania się do dynamiki rzeczywistości. Przypuszczać można, że wymiana informacji przy wysokiej inteligencji koncepcyjnej ludzi nabiera jeszcze większego znaczenia – poprzez odnoszenie doświadczeń innych do swoich, umiejętność porównywania problemów i znajdowania analogii między określonymi faktami, będziemy mogli być bardziej innowacyjni i twórczy.

Jak może funkcjonować miejsce spotkań w przyszłości? W tej kwestii znaczącą rolę będą prawdopodobnie odgrywać wspomniane sieci interakcji, które pozwolą na określenie lokalizacji tych miejsc, ich pojemność, dynamikę, płynność. Najistotniejsze jednak z punktu widzenia dzisiejszego architekta – jest pytanie o ich charakter przestrzenny. Cechy dobrego miejsca spotkań scharakteryzował, podczas otwarcia Regionalnego Centrum Turystyki Biznesowej we Wrocławiu w 2011, Rob Davidson z University of Greenwich w Londynie. Określił on dwa podstawowe kryteria, które powinna spełniać dobra przestrzeń z punktu widzenia jego dziedziny – turystyki biznesowej, opierającej się na spotkaniach specjalistów. To elastyczność i niepowtarzalność. A są to przecież hasła aż nadto znane architektom, którzy zmagają się z potrzebą wielofunkcyjności i tożsamości od dekad. Ujęte w nowym świetle mogą one jednak stać się kluczowe w nawiązywaniu relacji międzyludzkich w przyszłości.

Miejsca spotkań najprawdopodobniej będą maksymalnie zróżnicowane w zależności od kontekstu i charakterystyki społecznej miejsc. Interakcja nie może być wymuszona, ani zamykać się do wąskiej, zamkniętej grupy. Dlatego na pewno nie będą to rozwiązania systemowe ani narzucane centralnie – takie próby już znamy. Za przykład mogą posłużyć tu radzieckie kluby robotnicze z początku wieku, które miały służyć krzewieniu idei komunizmu – stanowić ówczesną sieć interakcji na miarę potrzeb porewolucyjnej Rosji. Z czasem stały się po prostu pijalniami wódki. Innym przykładem są dawne KMPiK – popularne empiki – księgarnie, którym towarzyszyły kafejki. One nie wytrzymały rzeczywistości wolnorynkowej.

Podstawowym czynnikiem spotkania jest nieformalność. Wpisanie do programu budynku kolejnego pomieszczenia o określonej z góry funkcji nic nie da. Nieformalność oznacza całościowe zmiany w działaniu architektury. Tu właśnie chodzi o przełamanie dogmatu funkcjonalizmu na rzecz potencjału użytkowego – działanie budynku nie ma być z góry narzucone, ale umożliwiać zaistnienie różnych programów. W tym tonie wypowiadał się np. holenderski architekt Kees Christiaanse w artykule Miasto jako loft. Dowodził w nim, że budynki publiczne mogą powstawać bez programu, a później dopiero być dynamicznie adaptowane do różnych potrzeb i pragnień, co wyraził prostym hasłem Fuck the programme.

Podsumowując, nowa architektura spójna z dynamicznie zmieniającym się społeczeństwem może stwarzać możliwości lepszej i częstszej wymiany opinii, wiedzy i emocji. Pewne zwiastuny takiego podejścia są już widoczne. Jednym z najbardziej znanych i charakterystycznych przykładów są pokazowe biura Google, które nie ograniczają się wyłącznie do infrastruktury pracy. W wielu współczesnych budynkach możemy zauważyć, jak ludzie wykorzystują przestrzeń w sposób luźny i nieformalny. Przykładem jest choćby wejście do Tate Modern w Londynie– wielka pochylnia, po której dzieci się turlają, inni kładą się na niej, siadają, jedzą śniadanie, rozmawiają. Nie jest to już hol, ani foyer ale po prostu elastyczna i charakterystyczna przestrzeń publiczna. Innym zwiastunem zachodzących w architekturze zmian zdają się być także squaty, o których pisałem wcześniej w artykule Same wątpliwości.  

Jest wiele pytań dotyczących nieformalnych miejsc spotkań – o ich lokalizację, kształt, organizację, na które odpowie prawdopodobnie przyszłość. Jedno jest pewne: zamykanie się w pomieszczeniach i poruszanie między nimi – pokoje i korytarze, sprowadzające architekturę do maszynek funkcjonalnych, nie są na miarę naszych czasów. W przyszłości architektura będzie się wyluzowywać i stwarzać nowe możliwości różnych form spotkań, uciekając od płaskiego i krótkowzrocznego funkcjonalizmu…

Paradoksalnie jednak przyszłość architektury może okazać bardziej prymitywna niż myślimy (Sou Fujimoto, Primitive Future; Superstudio, Continuous Monument) i przez to bardziej naturalna. Tak jak telefony, komputery i konsole, które dzięki nowej technologii, stają się coraz bardziej intuicyjne, czego najlepszym przykładem są ekrany dotykowe albo komendy ruchowe w grach wideo. W końcu trzeba pamiętać, że 99% czasu swojego istnienia ludzkość spędziła żyjąc w grupach na sawannie. 

Neandertalczycy

Druga część cyklu o architektach prawie nieobecnych w mediach.

Źródeł inspiracji pracowni fold z Wrocławia można doszukiwać się w projektach takich architektów jak Toyo Ito czy William Alsop, ale można dopatrzeć się również związków z Morphosis czy Bolles & Wilson. Pod względem teoretycznym czerpali od Bernarda Tschumiego czy, jak wskazuje nazwa biura, Gillesa Deleuzea, w podejściu projektowym można znaleźć również ślady sytuacjonistów i Guya Deborda. Mamy tu więc do czynienia z architekturą podporządkowaną: dynamice ruchu, przenikaniu się zróżnicowanych przestrzeni i nienachlanie poetyzującej estetyce.

ZUS, proj. fold, 1998.

ZUS, proj. fold, 1998.

Działania pracowni fold sięgają wczesnych lat 90., kiedy we Wrocławiu królował tzw. ekspresjonizm eklektyczny. Byli jednymi z młodych architektów, którzy nie zgadzali się z gwardią postmodernistów z korzeniami w Kuwejcie. Bliżej im było do niemieckiej racjonalności i lekkości architektury Guntera Behnischa. W odróżnieniu od swoich starszych kolegów studiowali w Niemczech, Danii czy Londynie. Trudno wtedy jednak było przekonać inwestorów do bardziej powściągliwych i współczesnych rozwiązań.

Biblioteka Uniwersytetu Wrocławskiego, proj. fold, 1999.

Biblioteka Uniwersytetu Wrocławskiego, proj. fold, 1999.

Jedne z bardziej wyrazistych projektów tamtych lat to biurowiec dla ZUSu (1998) czy koncepcja konkursowa Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu (1999). Istotną częścią obu projektów jest przestrzeń publiczna, która stanowi przedłużenie otoczenia, pozwalając płynnie przejść do wnętrza przez strefę buforową i dalej, dzięki pochylniom na wyższe kondygnacje, które są otwarte na zasadzie antresol.  Podobnie jak Biblioteka Uniwersytecka, tak Biblioteka Politechniki Wrocławskiej (1995) wchodzi w bardzo dynamiczną relację z otoczeniem, mając na celu poruszenie kontekstu, rozbudzenie aktywności i wprowadzenie zawirowań w ruchu przechodniów.

g2

Biblioteka Uniwersytetu Wrocławskiego, proj. fold, 1999.

P-3

Biblioteka Politechniki Wrocławskiej, proj. fold, 1995.

Fold nie miał szczęścia do konkursów, ale pracowni udało się zrealizować kilka szkół i sal sportowych, które były kontynuacją idei widocznych w bardziej spektakularnych projektach. Szkołę w Sulikowie (2003) definiują dwie rozchylone bryły przypominające wiejskie stodoły – w powstałej między nimi przestrzeni znalazł się jasny hol łączący dwa skrzydła. Antresole i pochylnie to rozwiązanie z wcześniejszych projektów – tu jednak posłużyło do wytworzenia przestrzeni wspólnej i uniknięcia przygnębiających szkolnych korytarzy. Szkoły te nie są spektakularnymi realizacjami, nie przyciągają wzroku, ale wprowadzają nową jakość przestrzenną do małomiasteczkowej codzienności, dzięki jasnym pomieszczeniom, otwartym schodom, częściom wspólnym oraz powściągliwym i wypracowanym rozwiązaniom formalnym.

Szkoła w Sulikowie, proj. fold,

Szkoła w Sulikowie, proj. fold, 2003.

h1

Szkoła w Sulikowie, proj. fold, 2003.

Dwa późniejsze projekty konkursowe zdradzają dążenie pracowni do bardziej skomplikowanych rozwiązań, na które składają się wielowarstwowe układy przestrzenne, uciekające od oczywistości para konceptualnych projektów schyłku lat 90. W projekcie Zintegrowanego Centrum Studenckiego (2004) we Wrocławiu zaproponowano wyraźnie podciętą na parterze sztabę. Tu dzięki wykorzystaniu różnicy terenu i lokalizacji funkcji usługowych w dziobie budynku, stworzono możliwość powstania publicznej przestrzeni, której brakuje w kampusie Politechniki. Wzdłuż północnej – w całości przeszklonej ściany – poprowadzono komunikację pionową i zlokalizowano amfiteatralne sale wykładowe. Tak na zamknięciu, rozpoczętej jeszcze w latach 50. Osi Profesorów, wyeksponowano wnętrze obiektu. Od południa budynek pokryto siatką, tworzącą ze ścianą pod spodem, trójwymiarowy – w założeniu zmienny – obraz.  

1

Zintegrowane Centrum Studenckie, proj. fold, 2004.

schematy0010000

Zintegrowane Centrum Studenckie, proj. fold, 2004.

Warstwy w strukturze budynku są wyraźnie odczuwalne w propozycji na Muzeum Architektury we Wrocławiu (2005). Pierwsza z nich to przeszklony, przysłonięty powłoką siatki, hol – bufor. Dalej przechodzi się przez grubą, zmienną dzięki masywnym obrotowym drzwiom, ścianę, stanowiącą tło dla tematycznych projekcji. Kolejne przestrzenie ukryte są za parawanami ścian, skierowanymi na przeszklony dziedziniec między nowym a starym budynkiem muzeum.

PLANSZA 2

Muzeum Architektury we Wrocławiu, proj. fold, 2005.

PLANSZA 1

Muzeum Architektury we Wrocławiu, proj. fold, 2005.

plansza 4 w 200

Muzeum Architektury we Wrocławiu, proj. fold, 2005.

Wybrane realizacje i projekty pracowni Fold świadczą o pogłębionym podejściu do architektury, które jednak nie zawsze się sprawdza. Część budynków okazało się porażkami – zbyt wyrafinowany detal nieraz okazał się niemożliwy do zrealizowania w przaśnej polskiej rzeczywistości. Budynki te być może nie wzbudzają zachwytu nad formami plastycznymi, ale na pewno wynikają z uważnej analizy otoczenia, ruchu i programu. W najnowszej realizacji pracowni – mocno krytykowanej Sky Tower – mniej widocznym, ale istotnym elementem projektu jest aktywizacja parteru budynku wzdłuż głównej ulicy – takiego rozwiązania brakuje w większości lepiej ocenianych komercyjnych budynków we Wrocławiu.

np7

Wschodnie Centrum Mieszkalno-Usługowe La Serra, Ivrea, proj. Iginio Cappai i Pietro Mainardis (1967-75)

Gdybym pisał te słowa kilkadziesiąt lat temu, prawdopodobnie stukałbym w klawiaturę jednej z legendarnych maszyn Olivettiego. Czy byłby to model Lexicon 80 czy mniejsza Lettera 22 z 1950, albo plastikowa, dużo lżejsza, Valentine z 1969, miałbym pod palcami eksponat, który znajduje się np. w depozycie Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Zresztą, jeszcze w latach 90. używałem wypożyczonej bladozielonej Lettery.

Wschodnie Centrum Mieszkalno-Usługowe La Serra, Ivrea, proj. Iginio Cappai i Pietro Mainardis (1967-75)

Wschodnie Centrum Mieszkalno-Usługowe La Serra, Ivrea, proj. Iginio Cappai i Pietro Mainardis (1967-75)

Firma Olivetti – do upadku w latach 90. – była potentatem na rynku maszyn do pisania. Jej właściciele przykładali wagę nie tylko do techniki ale i do dizajnu, a także – na wzór np. Baty – kształtowali życie swoich pracowników. Adriano Olivetti dobrze odrobił lekcję planowania przemysłowego w powiązaniu z planowaniem regionalnym, czerpiąc z doświadczeń zarówno amerykańskich jak i radzieckich. W latach 30. pojawiły się pierwsze projekty dla Ivrei, miasteczka położonego ok. 50 km od Turynu, które już dwie dekady później stało się jednym z wybitnych przykładów wdrożenia kultury przemysłowej. Olivetti zatrudniał nie tylko świetnych projektantów dla swoich produktów, ale także inwestował w dobrą architekturę społeczną. Kilkadziesiąt budynków powstałych w Ivrei to co najmniej bardzo dobre obiekty – o jednym z nich pisałem wcześniej (wpis Półksiężyc).

np9

Wschodnie Centrum Mieszkalno-Usługowe La Serra, Ivrea, proj. Iginio Cappai i Pietro Mainardis (1967-75)

Uznawane za najsłabsze z wachlarza wspaniałych modernistycznych domów jest Wschodnie Centrum Mieszkalno-Usługowe La Serra  zaprojektowane przez Iginio Cappai i Pietro Mainardisa (1967-75). Jednak, bez cienia przekory, osobiście uważam ten wielofunkcyjny obiekt za najbardziej fascynujący. Nie odraża mnie nawet to, że podobno miał przypominać maszynę do pisania…

np5

Wschodnie Centrum Mieszkalno-Usługowe La Serra, Ivrea, proj. Iginio Cappai i Pietro Mainardis (1967-75)

Przyklejona do starego domu megastruktura wygląda jak scenografia filmu sci-fi, dystopii w stylu Łowcy androidów, gdzie ludzie stłamszeni są w małych, wiszących kapsułach. Poniżej wielopoziomowa konstrukcja mieści sklepy, kino, basen, hotel i garaż. Pomosty prowadzące do poszczególnych funkcji są ciemne, pełne zaułków i poodgradzane płotami. Jednak, co ujmuje, to wyzierający spod smrodu moczu, brudu i ciemności, optymizm budowniczych nowego świata w stylu hi-tech. Kapsuły mieszkalne z wąskimi oknami mają podnoszone dachy (co przypomina trochę system składanych blaszanych straganów), heroiczny wspornik wisi nad wejściem głównym, elementy instalacji dumnie wystają nad dachy, stalowe belki konstrukcyjne wysokości metra są wyeksponowane jak muskuły koksa.

np4

Wschodnie Centrum Mieszkalno-Usługowe La Serra, Ivrea, proj. Iginio Cappai i Pietro Mainardis (1967-75)

Źródła: Patrizia Bonifazio, Paolo Scrivano, Olivetti Builts – Modern Architecture in Ivrea, Skira Architecture Library 2001, http://www.domusweb.it/it/portfolio/2012/08/27/adriano-olivetti-domani.html

Centrum Cumbernauld, proj. Geoffrey Copcutt 1955, fot. C.E. Fudge via Retronaut

Centrum Cumbernauld, proj. Geoffrey Copcutt 1955, fot. C.E. Fudge via Retronaut.

Miało być miastem przyszłości, 2 razy zdobyło szkocki tytuł Pryszcz na cokole i zostało obwołane najgorszym miejscem do życia w Wielkiej Brytanii. Cumbernauld znajduje się 20 km od Glasgow, dla którego stanowi zaplecze mieszkaniowe. W 1967 wzniesiono tu charakterystyczne centrum, będące rodzajem megastruktury. To o czym wielu architektów europejskich tylko marzyło, rysując pełne rozmachu wielopoziomowe przestrzenie, zostało zbudowane gdzieś na szkockiej wsi.

Cumbernauld Town Centre, rys. Michael Evans z kolekcji Royal Incorporation of Architects in Scotland.

Cumbernauld Town Centre, rys. Michael Evans fot. Royal Incorporation of Architects in Scotland.

Cumbernauld Town Centre, rys. Michael Evans z kolekcji Royal Incorporation of Architects in Scotland.

Cumbernauld Town Centre, rys. Michael Evans fot. Royal Incorporation of Architects in Scotland.

01

Centrum Cumbernauld, proj. Geoffrey Copcutt 1955, fot. C.E. Fudge via Retronaut.

02

Centrum Cumbernauld, proj. Geoffrey Copcutt 1955, fot. C.E. Fudge via Retronaut

Centrum Cumbernauld charakteryzuje się typowymi elementami sztucznych krajobrazów projektowanych w latach 60. XX w. Są tu otwarte platformy piętrzące się na różnych poziomach, pochylnie łączące je, parkingi na poziomie terenu. Uderza kontrast między intensywną zabudową centrum a otwartym wiejskim terenem. Całość została wykonana z żelbetu i innych brutalizujących materiałów jak stal i malowana cegła. Tuż po realizacji kompleks w Cumbenauld był odwiedzany przez architektów i studentów, zdobywając międzynarodowe uznanie. Był też pierwszym takim obiektem w Wielkiej Brytanii. Dziś centrum zostało rozbudowane i działa jak typowy mall. 

Untitled-1

Centrum Cumbernauld, proj. Geoffrey Copcutt 1955.

3

Centrum Cumbernauld dziś, proj. Geoffrey Copcutt 1955, fot. Google.

2

Centrum Cumbernauld dziś, proj. Geoffrey Copcutt 1955, fot. Google.

Centrum Cumbernauld proj. Geoffrey Copcutt 1955.

Centrum Cumbernauld proj. Geoffrey Copcutt 1955.

 

 

Obraz na książeczce partyjnej PNF.

Obraz na książeczce partyjnej PNF.

Wielki napis szerokości niemal połowy kilometra zdobi Górę Giano nieopodal Antrodoco w Apeninach. Zachował się do dziś i widać go na Google Earth. DUX znaczy wódz, duce. Za czasów Mussoliniego trójwymiarowe napisy zdobiły budynki, ulice, parady. Były wykonywane z betonu, z drzew, z ludzi. Duce w odróżnieniu od Hitlera i Stalina preferował postęp także w sztuce, typografii i architekturze, co było spójne z jego pieczołowicie budowanym wizerunkiem współczesnego człowieka, który: pływa, jeździ na nartach, na koniu, na rowerze, ściga się samochodami, umie prowadzić traktor, latać samolotem i w ogóle zna się na wszystkim.

DUX5

Góra Giano, fot. Google.

Góra Giano, fot. Google.

Góra Giano, fot. Google.

Podczas wizyt wodza mieszkańcy różnych prowincji spontanicznie oddawali mu cześć. Budowano wielkie litery M jako portale wjazdowe do miasteczek lub kształtowano napisy widoczne z samolotu. Były to częściej nowoczesne formy zainspirowane futuryzmem niż klasyczne odniesienia do tradycji starożytnego Rzymu, choć takie też istniały. Nowoczesna architektura była tłem dla propagandowych treści reżimu, ale też nośnikiem informacji sama w sobie. Ratusze, Domy Faszystów i inne publiczne obiekty budowane w całym kraju wyróżniały się nowatorską estetyką. Zwykle na ścianach pojawiały się treści faszystowskie i hasła przewidziane już na etapie koncepcji projektowej.

DUX3

DUX, ujęcie z włoskiej kroniki, fot. YouTube

DUX2

DUX – brama, ujęcie z włoskiej kroniki, fot. YouTube.

DUX1

M – brama, ujęcie z włoskiej kroniki, fot. YouTube.

1

Wielkie żelbetowe M wzorowane na podpisie Mussoliniego, Rovina.

Palazzo Braschi w Rzymie podczas wyborów, 1934.

Palazzo Braschi w Rzymie podczas wyborów, 1934.

Wielkie M.

Wielkie M.

Budynek NArodowego Towarzystwa Ubezpieczeniowego, proj. Franco Albini.

Budynek Narodowego Towarzystwa Ubezpieczeniowego, proj. Franco Albini.

Najbardziej znany jest Dom Faszysty w Como (Giuseppe Terragni), gdzie rząd drzwi wejściowych otwierał się automatycznie, żeby mundurowi mogli spektakularnie wyjść na plac przed budynkiem w szeregu. Nie ustępuje mu rozmachem Dom Armii w Rzymie (Luigi Moretti). Pokaźna sala gimnastyczna jest tu przekryta imponującym żelbetowym dachem, po którego wygiętej płaszczyźnie spływa światło dzienne. Inny muskularny jak kultowe ciała faszystowskie budynek to dom wypoczynkowy dla dzieci (obozy paramilitarne) Narodowej Partii Faszystowskiej w Chiavari, koło Genui. Został otwarty w 1938 z towarzyszeniem samego wodza. Mussolini nawet swojej kochance Clarze Petacci zbudował piękną nowoczesną willę, która tuż po ich śmierci funkcjonowała jako sierociniec.

6

Colonia Fara, Chiavari, 1938.

Wnętrze Domu Armii w Rzymie, proj. Luigi Moretti.

Wnętrze Domu Armii w Rzymie, proj. Luigi Moretti.

7

Wnętrze Colonia Fara, Chiavari, 1938.

16

Colonia Fara dziś, Chiavari, 1938.

15 (2)

Willa Clary Petacci – kochanki Mussoliniego, Monte Maria koło Rzymu.

Atmosferę we Włoszech świetnie wyczuł również Le Corbusier, próbując sprzedać swoje usługi Mussoliniemu. Miał nadzieję uszczknąć coś dla siebie w planach nowych miast (Pontinia) i rozbudowie Rzymu. Mistrz odnosił się do Duce z szacunkiem i uznaniem, mówiąc o nowej erze architektury dla nowego społeczeństwa… 

12

Szkice rozbudowy Rzymu, Le Corbusier.

Ironią historii jest fakt, że zbezczeszczone ciała Mussoliniego, Clary Petracci i innych faszystów powieszono głowami w dół na wspornikowym dachu modernistycznej stacji benzynowej Esso na Piazzale Loreto w Mediolanie.

Ciała faszystów wieszane na dachu modernistycznej stacji benzynowej w Mediolanie.

Ciała faszystów wieszane na dachu modernistycznej stacji benzynowej w Mediolanie.

Piazzale Loreto w latach 40.

Piazzale Loreto ze stacją Esso w latach 40.

Dobrych budynków w XX w. nigdy nie brakowało, a style niejednoznacznie wpływały na myślenie architektów. O postmodernizmie przyjęło się jednak sądzić, zresztą za sprawą jego piewców (Jencks, Johnson, Scully, Moore), że dotyczył wyłącznie obrazków. Że nie wprowadził żadnych wartości ponad zmiany estetyczne. Potwierdzają to przykłady lansowane w ogólnych opracowaniach jako ikony postmodernizmu, potwierdzają to projekty epigonów. To raczej tylko niewymierna klasyfikacja, ale jeśli potraktować ją poważnie, można znaleźć jednak wiele dobrego w momencie zderzenia stylów architektonicznych na przestrzeni lat 70. XX w.

PA0001-6

Dom Nilssonów

Czas przenikania się modernizmu i postmodernizmu, przejścia od sztywnej doktryny do mistycyzmu wydaje się momentem niezwykle twórczym i udanym dla architektów. Choć budynki powstałe w latach 70. często nie mają konceptualnej ostrości, ani wyraźnych cech awangardy, można odnaleźć wśród nich przykłady wyważonej, powściągliwej i konsekwentnej architektury, nie pozbawionej wyczucia skali człowieka i domieszki – jakkolwiek to brzmi – poezji. Innymi słowy, nie brakuje wtedy dobrej i przemyślanej architektury, mimo nowych skłonności estetycznych i bezkompromisowej krytyki haseł o szczerości i racjonalności architektury.  

Szczególnie dotyczy to zabudowy mieszkaniowej, której wybitne przykłady zebrano np. w książce Małe zespoły mieszkaniowe Paulhansa Petersa i Rolfa Rosnera wydanej na początku lat 80 (wydanie polskie: Arkady 1983). Szczegółowo przedstawiono tu osiedla domów wielo i jednorodzinnych, które cechuje budowanie przestrzeni miejskiej w niewielkiej skali. Tu jeszcze nie ma dekorowania budynków daszkami i opaskami okiennymi. Ale też już nie ma niezagospodarowanych przestrzeni wspólnych, powtarzalnych bloków czy niekończących się korytarzy. Spektakularnym przykładem jest tu opisany też na (nie)pokojach kwartał Odham’s w Londynie (por. wpis Ponad stylami).

Przejściem modernizmu w postmodernizm zajmował się oczywiście Charles Jencks. Budynki spomiędzy stylów klasyfikuje jako przykłady złożonej prostoty. Mówi tu o pozytywnym zaprzeczeniu, paradoksie, sytuacji tak, ale… Np. willa Nilssonów to wg Jencksa budynek – oksymoron, który nie jest już ani twardym modernizmem, ani jeszcze kwiecistym post… O domu tym pisano w 1979, że jest dziwacznym architektonicznym przejściem, że wykorzystuje wartości modernistyczne i przed-modernistyczne. Budynek skonstruowany jest z podłużnych ścian ułożonych warstwowo. Kręgosłupem domu jest rodzaj kolumnady, łączącej wszystkie funkcje, które znajdują się na różnych poziomach i są oddzielone od siebie powycinanymi parawanami ścian. Ramy nakładają się na siebie, podkreślając złożoność i głębię przestrzenną wnętrza.

PA0001-5

Dom Nilssonów w Los Angeles, proj. Eugene Kupper 1979.

PA0001-7

Dom Nilssonów w Los Angeles, proj. Eugene Kupper 1979.

PA0001-8

Dom Nilssonów w Los Angeles, proj. Eugene Kupper 1979.

Opisywana także przez Jencksa rezydencja Burnsów Moorea to również prosty strukturalnie i estetycznie obiekt. Nie ma tu jeszcze zawiłych przejść i nieskładnych zestawień kształtów, ani ewidentnych zapożyczeń stylowych, które widać w jego późniejszych projektach. Moore gra tutaj elementami przestrzennymi, różnymi poziomami połączonymi otwartymi schodami, budując sekwencje przestrzenne. Wciąga do układu również teren zewnętrzny, otaczając niewielką działkę murem, który jest przedłużeniem ścian budynku (przypomina to zabiegi Miesa, Corbu czy Barragana).

PA0001-14

Dom Burnsów w Los Angeles, proj. Charles W. Moore Associates, 1975.

PA0001-12

Dom Burnsów w Los Angeles, proj. Charles W. Moore Associates, 1975.

PA0001-12aa

Dom Burnsów w Los Angeles, proj. Charles W. Moore Associates, 1975.

Podobnie do terenu otwartego podeszli autorzy domu w Miami (koncepcję opracował Remment Koolhaas), tworząc podłużne patio z basenem otoczone ścianą. Obiekt jest oparty na rygorystycznej prostokątnej siatce –  pomieszczenia są wpisane w podobnej wielkości prostopadłościany. Każda z tak wydzielonych przestrzeni ma inne cechy – raz to taras, raz pokój dzienny z pustką, a raz jednokondygnacyjna kuchnia. Dzięki zastosowaniu różnych elementów (okna, ramy, loggie) w poszczególnych polach siatki, każda przestrzeń ma swoją charakterystykę.

PA0001-9

Dom Spear w Miami, proj. Arquitectonica 1979.

PA0001-11

Dom Spear w Miami, proj. Arquitectonica 1979.

PA0001-11aa

Dom Spear w Miami, proj. Arquitectonica 1979.

Przykłady te są w jakimś sensie próbą przełamania modernizmu na rzecz tworzenia bardziej zróżnicowanych krajobrazów, ale nie ograniczają się do płaskich popisów estetycznych, tylko wykorzystują pomysłowe rozwiązania przestrzenne, które bezpośrednio przekładają się na sposób działania architektury. Szkoda, że to tylko domy dla bogaczy. 

Źródła: Progressive Architecture grudzień 1979, kwiecień 1975; Charles Jencks Architektura późnego modernizmu; Arkady 1989; Charles Jencks Architektura postmodernistyczna, Arkady 1987. Ilustracje pochodzą z P/A.

Polska w latach 80. XX w. stała się niezwykle żyznym gruntem dla nowych idei architektonicznych. Z jednej strony konsekwentne marginalizowanie roli architektów w procesie inwestycyjnym spowodowało masowe niezadowolenie z ówczesnego stanu profesji i jakości budynków, a także dogłębny kryzys wartości modernistycznych. Z drugiej kwitnąca na świecie myśl postmodernistyczna zlała się z nauką rosnącego w siłę Kościoła, który nabrał impetu po wyborze Wojtyły na papieża w 1978.

1b

Rysunek Jerzego Gurawskiego przedstawiający krakowskich kolegów-architektów, lata 80.

Kościół stał się ośrodkiem kultury, w świątyniach organizowano nie tylko nabożeństwa, ale także projekcje filmów, wystawy sztuki współczesnej i dyskusje. Tu znajdowały ujście wolnościowe hasła i  realizowały się potrzeby społeczne, piętnowane przez system polityczny. Był też oczywiście bardziej przyziemny i pragmatyczny powód zażyłych relacji architektów z Kościołem w  latach 80. – były to jedne z niewielu budynków publicznych, które wtedy można było realizować – i to bez odgórnych dyrektyw partyjnych i poza upolitycznionymi strukturami.

Przemieszanie haseł w iście amerykańskim stylu Jencksa (por. wpis Bogactwo!) z retoryką Kościoła katolickiego zaowocowało specyficzną miksturą mistycyzmu w postawach ówczesnych architektów. A z powodu kryzysu i braku okazji do budowania – środowisko naturalnie zajęło się dywagacjami o przyszłości, zdecydowaną krytyką przeszłości i rozważaniami teoretycznymi ze szczególnym uwzględnieniem religii.

1i

Plansza Wojciecha Kosińskiego i Janusza Pruskiego, Mogilany ’83.

W Architekturze w latach 80. publikowano np. relacje ze spotkań Konserwatorium Polskiej Architektury Współczesnej w Mogilanach. Już sama nazwa – konserwatorium – corocznej (?) imprezy wskazuje na odcięcie się od pragmatyki budowy w stronę rozumienia architektury jako sztuki. Bardzo popularne wśród architektów spotkania przynosiły czasami zaskakujące rezultaty. W 1983 dużo mówiono o symbolicznej roli architektury jako rzekomej odpowiedzi na potrzeby społeczne, stawiając za przykład dobrego strefowania kościoły.

Przed modernizmem przestrzenie społeczne, w tym kościoły, posiadały enklawy wytwarzające strefę osobistą (personalizm). Modernizm wyeliminował je czyniąc przestrzeń społeczną nieludzką (totalitaryzm).

Powyższa wypowiedź Wojciecha Kosińskiego i Janusza Pruskiego, zilustrowana dobitną, symboliczną planszą, wskazuje na wyraźne zawężenie zainteresowania do architektury sakralnej i traktowanie jej jako przykładu dla nowych postmodernistycznych budynków publicznych, całkowicie odrzucając osiągnięcia modernizmu. W podobnym tonie wypowiada się Krystyna Januszkiewicz:

Strefa osobista i przestrzeń społeczna mogą być porównywane z rozróżnialnym w religioznawstwie fanum (krąg poświęcony) i profanum (to, co świeckie)… Rozpatrywanie w kategoriach przestrzennych różnicy między fanum a profanum opiera się na stwierdzeniu, że dla religijnego człowieka (sic!) przestrzeń nie jest jednorodna, a każda część przestrzeni jest jakościowo różna od innej.

Podczas kolejnych edycji warsztatów pojawiały się sakralne i klasyczne odniesienia, jednak znaleźć można tu też wyraźną kontrę, którą jest np. wypowiedź i kolaż Moniki Rydiger. Architektka podkreśla, że wertując czasopisma katolickie możemy przekonać się, że na ich łamach lansuje się rozmaitość form nowych kościołów naśladując przecież chwyty stosowane w świeckich środkach masowego przekazu.

1e

Moda na kościoły – Monika Rydiger, Mogilany.

Moda na kościoły była jednak nie tylko hedonistyczną przyjemnością ale przede wszystkim architektoniczną koniecznością, ponieważ takie było zapotrzebowanie społeczne w latach 80. Niezliczone przykłady obiektów składających się z sentymentalnych nawiązań, przypominające ze względu na ilość zszytych kodów i narracji, twory dr Frankensteina, znajdowały niewielką przeciwwagę w wyważonych jak na tamte czasy projektach świątyń. Przykładem może być tu praca dyplomowa Macieja Miłobędzkiego (dziś JEMS) czy kościół zaprojektowany przez M. i A. Domiczów w Opolu, albo ich niezrealizowany projekt dla wrocławskich Bartoszowic. Do budynków tamtych lat, które przetrwały próbę czasu zaliczają się także dzieła Krzysztofa Kozłowskiego, Stanisława Niemczyka, Romualda Loeglera czy Bolesława Stelmacha.

1a

Projekt dyplomowy Macieja Miłobędzkiego.

Architekci polscy próbowali w latach 80. odnaleźć swoją tożsamość. Z jednej strony zadawano sobie pytania o polskość architektury, z drugiej odwoływano się do istoty wszechrzeczy. Symptomatycznie, to nic innego jak projekt świątyni zdobył główną nagrodę równorzędną na I Biennale Architektury w Krakowie. Bohdan Sękowski przemieszał zainteresowanie wiarą i naturą, proponując ołtarz w formie drzewa poznania, a zewnętrzny krzyż jako trzy donice na dęby.

1c

I Biennale Architektury w Krakowie, nagroda Bohdan Sękowski.

W tonie uduchowionego kazania wypowiedział się na łamach Architektury Andrzej Chwalibóg – działacz Solidarności, szykanowany przez władze. Zanim  jego rozmówczyni zdążyła zadać mu pierwsze pytanie, wypalił:

Piękno to prześwitująca przez świat materialny idea… jestem spadkobiercą poglądów Plotyna, którego teoria połączyła antyczną obiektywizację istoty piękna do liczby, miary i proporcji z chrześcijańską, teologiczną koncepcją piękna.

I dalej:

Wydaje Ci się, że znalazłaś samotnego dziwaka wśród racjonalnego tłumu, a jest inaczej. To ja jeden mam rację, uważając, że metafizyka jest podstawową, naturalną reakcją na fenomen istnienia.

Krystyna Trausolt próbuje skierować rozmowę na inne tory, ale to jest jałowe. Pyta czy to rzeczywiście idea, wiara czy teoria, a nie warsztat projektowy, pomaga osiągnąć właściwą formę? Chwalibóg idzie w zaparte: Tkwi we mnie głęboka wiara, że jeśli coś jest dobre samo w sobie, to będzie dobre także i dla ludzi. Głęboka wiara architekta jest także zilustrowana przykładami, które mówią same za siebie.

1d

Ilustracja do wywiadu – projekt Andrzeja Chwaliboga.

Podobna postawa – choć być może nie tak skrajna – nie była odosobniona. Widać to w rysunkach okolicznościowych Jerzego Gurawskiego czy  Konrada Kuczy-Kuczyńskiego. Nawet diagram autorstwa Bohdana Lacherta obrazujący proces inwestycyjny ma w sobie coś religijnego…

1f

Diagram procesu twórczego/inwestycyjnego – Bohdan Lachert.

Architekci polscy byli wtedy przepełnieni duchem czasów, czuli, że ich świat nareszcie się zmienia. Na ich postawy wpłynęły nie tylko manifesty z Zachodu, ale przede wszystkim sytuacja społeczno-polityczna w kraju. Bez względu na poglądy projektowali i przystępowali do konkursów na świątynie. Realia były takie, że – jak opowiedziała mi Grażyna Hryncewicz-Lamber – nagrodą dla zwycięzców konkursu na kościół Odkupiciela Świata we Wrocławiu, była pielgrzymka do Watykanu, na którą zgodnie udały się osoby wierzące i nie.

1g

Rysunek Konrada Kuczy-Kuczyńskiego.

Źródła: Architektura roczniki z lat 80.

Tekst: Aleksandra Czupkiewicz

Czasem małe murale, wyryte na ścianach pejzaże – czułe i lekko naiwne: zachód słońca, morze. Banalne sceny umiejscowione tu na zawsze, świadczą o oryginalności tego miejsca.

6a

Place des Balances

Położone 30 km na południe od Paryża (Grigny) osiedle socjalne La Grande Borne jest jedną z ostatnich prób w architekturze, której wspólnym celem było tworzenie / konstruowanie dla ogromnej liczby osób, których sytuacja społeczna, mówiąc poprzez eufemizm, nie jest uprzywilejowana. Wielka granica to obszar aż 90 hektarów, podzielony na 7 dzielnic (Le Méridien, Le Labyrinthe, La Peupleraie, Les Radars, Les Tirois (Les Enclos), La Ville-Haute, La Ville-Basse) i 27 sektorów, z których każdy obejmuje ok. 150 lokali mieszkalnych. Osiedle zaprojektowano docelowo dla 15 tys. mieszkańców. Według badań z roku 2009 liczba ta została już przekroczona. Osiedle miało stać się remedium na likwidację paryskich slumsów i stało się miejscem relokacji mieszkańców XIII dzielnicy Paryża.

24

Le Labirynthe, L’école de L’Autruche, dziedziniec szkolny

Architekt Emile Aillaud staje przed trudnym zadaniem, ponieważ La Grande Borne nigdy nie będzie ani kolejną z dzielnic Grigny, ani autonomicznym miastem – zawsze pozostanie tylko wytworem konieczności rozwiązania problemów administracyjnych. Aillaud staje się więc kimś w rodzaju demi-demiurga. – jak zaprogramować tak ogromny obszar ‘możliwy do zamieszkania’, przy jednoczesnym braku wpływu na jego organizację wewnętrzną: typ handlu, jego umiejscowienie, łączniki etc.? La Grande Borne jest dziełem kompleksowym, które trudno byłoby rozpatrzeć skupiając się tylko i wyłącznie na jednym z jego aspektów. Jest to nie tylko wyzwanie społeczne, objętościowe, administracyjne, ale także, a może przede wszystkim urbanistyczne.

Obszar, na którym powstało osiedle to teren o kształcie trójkątnym ograniczony od zachodu drogą krajową RN 445,  od południa DR 310 (Aleja Emile’a Aillaud) i od północnego-wschodu ulicą Grande Borne, która przebiega wzdłuż autostrady na całej swojej długości. Teren prawie w całości zamknięty dla ruchu samochodowego. Parkingi zlokalizowane są na obrzeżach osiedla. Na każde 5 samochodów przypadają 2 drzewa, a najdłuższy dystans jaki musi pokonać mieszkaniec osiedla z samochodu do swojego mieszkania wynosi 150 metrów.

21

Les Enclos, La Place de l’Équinoxe – pejzaż Lucio Fanti

Centrum osiedla to olbrzymia zielona przestrzeń o powierzchni około 30 hektarów, która płynnie rozlewa się do wnętrz 7 dzielnic. Na wschodzie największa z dzielnic: Le Labirynthe. Meandrując pomiędzy podobnymi sobie budynkami o tym samym promieniu zakrzywienia natrafimy tu na przestrzenie dedykowane zdarzeniom plastycznym. Raz będzie to Astrolabium otoczone budynkami, które  rozświetlają się, skąpane w słońcu, po to by na powrót pogrążyć się w cieniu; innym razem będzie  to zwykły-niezwykły Menisk, który ‘nie służy do niczego’ – jest tylko podłożem dla dzieła przypadku.

6b

Place des Balances

Od północy dzielnica: Le Méridien. Barokowe miasteczko, którego monumentalna forma zostaje złagodzona przez lekką ondulację elewacji. Posadzkę prawie w całości pokrywają betonowe płyty sześcienne. Pokryte trawą są jedynie rozciągające się pomiędzy fasadami przestrzenie, znajdujące się na osi całego założenia.

8

Le Méridien

Na południowym-zachodzie 11 budynków najmniejszej dzielnicy Les Radars rozrzucono , jakby przypadkowo, na rozległej, płaskiej łące. Uwagę przykuwają kontrastujące ze sobą objętości budynków oraz ich agresywna estetyka.

9

Les Radars

La Peupleraie sąsiadujące z Les Radars to regularny, schodkowy układ 3 kondygnacyjnych domów, które znikają, to znów wynurzają się tworząc kolejne, coraz to nowe widoki i plany. Na terenie całej dzielnicy równomiernie zasadzono topole. 

10

Widok na La Peupleraie wychodząc z Les Radars

W sercu La Grande Borne kolejna dzielnica – Les Enclos (Les Tiroirs). Niskie domki tworzące dwukondygnacyjne kompozycje złożone z 6 lub 8 bloków, na które przypada od 10 do 15 dzieci i 1 lub 3 drzewa. To najbardziej prywatna i cicha dzielnica.

11

Les Enclos, widok z części centralnej

Poświecona handlowi dzielnica La Ville-Haute jest z kolei najbardziej żywą i energiczną częścią osiedla. Parterowe lokale w 5 kondygnacyjnych budynkach przeznaczone są na rozwój handlu. Pozostałe 4 kondygnacje lokali mieszkaniowych zapewniają ciągły gwar temu miejscu. Serie placów o różnych różnorodnych orientacjach i proporcjach łączą się ze sobą wąskimi przejściami. Każdy plac zachowuje swoją własną stylistykę: wyróżnia się kolorystyką i architekturą. Otwierając okna czuć tutaj rumor, jakby na jednym z placów właśnie odbywał się teatralny spektakl. Oddzielenie funkcji handlu od funkcji mieszkalnej jest jedną z bolączek współczesnych osiedli.

14

La Ville-Haute, Pasaż handlowy, w oddali Place aux Quinonces

La Ville Basse. 200 parterowych domków, z których każdy posiada patio zostało tutaj zaprogramowanych w ciasnej siatce urbanistycznej. Również tutaj samochód nie ma wstępu. Piesza komunikacja odbywa się tu dzięki wąskim alejkom przecinanym niekiedy placami, a niekiedy kończącymi się impasem. Całość przypomina rodzaj mieszkania z mnóstwem korytarzy i pokoi. Każdy plac w tej dzielnicy zaskakuje jakimś zdarzeniem jak choćby przeskalowane, leżące na ziemi owoce: gruszki, ananasy jabłka.

15

Les Trois Enclos

‘Urbanistyka Emile’a Aillaud to urbanistyka symboliczna lub też oniryczna. Zawiera się gdzieś pomiędzy filozofią z czasów Przed-Sokratejskich, a dziełami Edgara Poe’.  Zakodowana urbanistyka, której rozszyfrowanie nigdy nie będzie do końca możliwe? ‘La Grande Borne’ praktycznie pozbawione jest dróg. Czy duża ilość nieprzypadkowo usytuowanych placów staję się rekompensatą? Każda dzielnica ma inny charakter, jednak lepiej lub gorzej współgrają one ze sobą – również dzięki wprowadzonym dodatkowo funkcjom takim jak szkoły, żłóbki etc. Skala osiedla może być dla jednych przytłaczająca, dla innych fascynująca, z uwagi na ciągle to nowe obszary do odkrywania. Ogromny kontrast pomiędzy przestrzeniami wspólnymi, a prywatnymi z jednej strony pozbawia intymności, depersonalizuje przestrzeń, z drugiej utożsamia większe społeczności z konkretnymi obszarami, traktując je jako własne dla konkretnej grupy ludzi.

17

Les Enclos, świetlica w domu z patio

Od początku tworzenia planu masowego przy projekcie pracował oprócz architektów również, szereg artystów. Głównym kolorystą był Fabio Rieti. Dwa olbrzymie i przeskalowane gołębie są dziełem Francois Lalanne, a opisany wyżej pejzaż należy do Lucio Fanti. W mozaikach ukryte są twarze Edgara Poe, Rimbaud i Franza Kafki.

23a

Rimbaud w moziace Fabio Rieti

Osiedle odwołuje się w swojej strukturze do miasta idealnych. Ociera się też o miasta ogrody.  Rozwiązanie tego osiedla jest zarówno odpowiedzią na wiele pytań jak i przykładem, który przy dokładnej analizie pozwala na rozważenie ciągle nowych zagadnień. Jak mieszkać w ‘La Grande Borne’? Meandrując wciąż pomiędzy ścianami budynków, a rozległymi pustymi przestrzeniami, kontemplując przechadzając się etc. Osiedle dedykowane jest w szczególności najmłodszym, których losy nie są jeszcze zaprogramowane.

Źródło: Gerald Gassiot-Talabot, La Grande Borne, a Grigny, ville d’Emile Aillaud, Librairie Hachette 1972. Fotografie: Eustachy Kossakowski.