Na powyższym zdjęciu niby sytuacja dobrze znana z historii – prycze, pranie, więźniarki, w domyśle getto, barak, wojna. Nie pasuje duże modernistyczne okno w rachitycznej stalowej ramie. To obóz przejściowy Drancy, między rokiem 1942 a 44.
To miało być miasto przyszłości. W latach 30. zaplanowano tu – na obrzeżach Paryża – kompleks mieszkaniowy La Cité de la Muette wg projektu pracowni Lods et Beaudouin. Nowoczesne rozwiązania: żelbetowy szkielet, wieże mieszkalne, duże tereny zielone, wspomniane duże okna – wyznaczyły nowe kierunki w budownictwie mieszkaniowym i były wtedy prekursorskie. Nazwa kompleksu (Ciche miasto) miała jednak wkrótce nabrać tragicznego znaczenia.
Niemcy, którzy w wyniku Blitzkriegu zajęli Francję, przekształcili blok zabudowy w kształcie litery U w obóz dla Żydów oczekujących na transport do okupowanej Polski. Obiekt – pierwotnie przeznaczony na mieszkania robotnicze – był jeszcze niewykończony. Na dużym dziedzińcu, bez trudu zamienionym na obozowy plac, nie wyrosła jeszcze zieleń i nie było jej przez kolejnych kilka lat.
Przez Drancy przeszło około 70 tysięcy ludzi, z których ponad 90% zostało zgładzonych przez Niemców. Po wojnie wieże jako symbol nazistowskiego terroru zostały zburzone. Ale w bloku U, chwilowo przeznaczonym na więzienie dla kolaborantów, zamieszkali wolni ludzie. Ciche miasto tak funkcjonuje do dziś.
Zygmunt Bauman uważa, że Zagłada była logiczną konsekwencją modernizacji świata. W Drancy – jakby na potwierdzenie tych słów – zbrodnia znalazła skrajnie modernistyczną oprawę architektoniczną…