Archiwum

Monthly Archives: Październik 2011

Stalin stwierdził, że obojętność na dzieła Majakowskiego jest zbrodnią i pośmiertnie nazwał go najlepszym i najbardziej utalentowanym poetą jego czasów. Futurysta i piewca Lenina był także dramaturgiem i autorem plakatów rewolucyjnych AgitProp. W listopadzie 1929 roku z okazji otwarcia nowego planetarium w Moskwie, napisał wiersz zatytułowany Proletariuszu, proletariuszko, idźcie do planetarium. Po wizycie w konstruktywistycznym budynku autorstwa Michaiła Barscha i Michaiła Sinyavskiego, Majakowski uniósł się: wśród niebieskich sfer wiemy już że nie ma boga i wiara nic nie znaczy, każdy proletariusz powinien iść do planetarium. 

wejście do planetarium w Moskwie - 1929

Planetarium w Moskwie - 1929

Ludwik XIV najbardziej lubił wojny i budynki. Ministerstwa w tych dziedzinach obejmował Louvois, któremu udało się zmyślnie powiązać zamiłowania władcy. Był on pomysłodawcą kolekcji makiet militarnych – map przestrzennych twierdz i miast rozmieszczonych przy granicy francuskiej. Służyły do planowania bitew i edukacji, choć ich zapis topograficzny był uproszczony, a proporcje budynków przyjmowane na oko. Wykonywane pod okiem urbanisty i architekta markiza Vaubana przez inżynierów i studentów, stały się pokaźną kolekcją wartościowych dzieł, które nie służyły jedynie celom militarnym, ale także obrazowały narcystycznej monarchii jej potęgę. Nie ma to jak makieta, żeby spojrzeć na świat z góry.

Louvois

markiz Vauban

Plan-relief

Przygotowanie makiety

W kwietniu 1961 Jurij Gagarin na pokładzie statku Wostok 1 jako pierwszy człowiek znalazł się w przestrzeni kosmicznej. W sztuce i architekturze postęp techniczny był dobrym tłem (a może nawet jednym z powodów) do zrzucenia estetyki socrealizmu, która była preferowana przez partię jeszcze kilka lat po śmierci Stalina. Już w 1962 zniszczono np. jego gigantyczny posąg w Pradze. Wtedy zaczęto z powrotem mówić pozytywnie o Rosyjskiej Awangardzie. Na przykład Konstantin Melnikov został zrehabilitowany i zaprojektował radziecki pawilon na Expo w Nowym Jorku w charakterze swoich wcześniejszych realizacji, ale ZSRR ostatecznie nie wzięło udziału w wystawie.

W bloku sowieckim publikowano projekty wizjonerów zafascynowanych postępami technicznymi i odwołujące się do czasów porewolucyjnych. Wyjątkowo komicznie wypadają tu koncepcje V. Lokteva, które są bezmyślną kopią zaawansowanych technicznie idei Archigramu i japońskich Metabolistów z domieszką symboliki konstruktywistycznej. Przykład niegodny rodaka Gagarina dawali radzieccy inżynierowie zaprzyjaźnionym państwom.

Loktev - projekt eksperymantalny dla Moskwy 1965

dla porównania: Arata Isozaki - Clusters in the Air 1962

Loktev - Metamiasto 1967

dla porównania: Archigram - Plug-in City 1964

Rysunki Lokteva pochodzą z: 50 lat sowieckiej architektury, Architektura CSSR 8/1967

W porewolucyjnej Rosji młodzi architekci kładli podwaliny nowego porządku przestrzennego. Przynajmniej tak im się wydawało. Pełni nadziei i wiary w rozwój nauki i techniki wyparli starą, historyzującą szkołę i stworzyli dynamiczne środowisko eksperymentatorów. Nikolai Ladovsky – założyciel grupy ASNOVA – był zafascynowany psychotechniką. Wierzył, że architekturę da się okiełznać za pomocą nauki, zracjonalizować, zmierzyć zdolność postrzegania i kreowania przestrzeni, określić zasady zastosowania kształtu i koloru oraz wyeliminować emocje z procesu projektowego i dydaktycznego. W tym celu założył Laboratorium Psychotechniczne, w którym używał aparatów własnej konstrukcji: Glasometru (oko-mierza) czy Prostromera (przestrzenio-mierza). Badał uwagę, zdolności motoryczne i pamięć, choć nie do końca wiadomo jak. Na podstawie wyników, selekcjonował studentów. Trudno dziś jednak ocenić efekty pracy Ladovskiego, ponieważ historia sprawiła, że jego uczniowie zostali co najwyżej rzetelnymi wykonawcami ukazów Stalina.

Ladovsky - Prostromer (1926)

Hitler ostatecznie nie zaakceptował modernizmu. Ale w projekcie domu w Obersalzbergu sam naszkicował wielkie okno – na wskroś modernistyczny element przebudowy starej górskiej chaty. Wódz był z niego dumy, chwaląc się, że jest największe na świecie. W istocie panoramiczny widok na Alpy musiał zapierać dech w piersiach – tym bardziej, gdy okno zsuwało się w dół, chowając w ścianie niższej kondygnacji. Mając przed sobą taką panoramę można było snuć najbardziej szalone koncepcje. Po zbombardowaniu Berghofu przez RAF, wielki otwór w ścianie fascynował żołnierzy alianckich, którzy niejednokrotnie fotografowali się w nim, na tle pasma górskiego. Krytycy z rozpędu ocenili okno jako przeskalowane i niedopasowane do charakteru budynku. Trudno się nie zgodzić, że szkice Hitlera były kiczowate i pozbawione wyczucia, ale i ślepej kurze…

Berghof po zbombardowaniu przez RAF

Fragment rzutu piwnicy z kieszenią na okno

Szkic Hitlera

„Forma wynika z fiaska” to tytuł chyba najbardziej złośliwej książki o architekturze. Peter Blake – ten sam, co wcześniej wychwalał pod niebiosa Miesa van der Rohe (zobacz wpis Czystość) – w 1977 podważył wszystkie założenia modernizmu.

Okładka wydania z lat 70.

W książce wyśmiewa np. zapatrzenie architektów Zachodu na tradycyjną architekturę japońskich domów. Punktuje, że czystość przestrzeni jest tam zachowana wyłącznie dzięki patriarchalnemu systemowi, gdzie kobieta – odpowiadająca za dom – jest zakładnikiem gładkich powierzchni i braku mebli. Fascynacja wschodem jest zatem wynikiem niezrozumienia wygasającej kultury.

Sprawdza się tutaj zasada, że łatwiej jest krytykować niż chwalić – książka jest cyniczna i niesprawiedliwa, ale za to zabawna. Z jednej strony naczelny Architectural Forum wyśmiewa idealistyczne założenia nurtu, z drugiej nazywa Roberta Venturiego miernotą, a jego budynki tandetą. Raz karci industrializm, a raz mówi o zatraceniu szansy na zmianę świata, którą niósł modernizm.

Pytanie czy należy dopatrywać się sprzeczności w jego działaniu, szczególnie kiedy spojrzeć na eleganckie i powściągliwe projekty Blakea. Być może chodziło mu o jakość modernistycznej architektury, która kopiowana hurtowo straciła swoją moc. Być może jednak rację ma Roger Kimball, który zauważył, że kiedy Blake buduje modernistyczny dom w Hamptons to szanuje naturalny kontekst i wzbogaca życie społeczne, ale kiedy ktoś inny buduje modernistyczny dom to jest to przerost ambicji i nowobogactwo.

Dom Blakea - autora książki o porażkach modernizmu

Inny dom Petera Blakea

Peter Blake, Form Follows Fiasco – Why Modern Architecture Hasn’t Worked, 1977

Roger Kimball, Going No Place with Peter Blake, The New Criterion 1994

Różnicę między dobrą a złą architekturą obrazuje zestawienie Strusia Pędziwiatra i Myszki Miki. Pomysły w pierwszej kreskówce są proste, konsekwentne i wykorzystane do cna w różnych opcjach. U Disneya mamy więcej ozdobników, dodatków i nieuzasadnionych zwrotów, przeplatanych zgranymi rozśmieszaczami w stylu zabawnego chodu albo przewrotki. Chuck Jones operuje błyskotliwymi następstwami, a zakres środków jest niewspółmiernie mały do uzyskanej satysfakcji ze sponiewierania kojota.

 

 

Według Petera Blakea – autora biografii Miesa van der Rohe – architekt ten był kryształowym człowiekiem, chodzącym ideałem, wyznającym ascezę w architekturze i życiu. W swojej książce na kilka akapitów rozpisuje się jak godziwie postąpił Mies, projektując pomnik Róży Luksemburg. Kilka stron dalej Blake próbuje prześlizgnąć się od 1933 roku do czasów powojennych zdaniem: Mies pozostał w Niemczech [po wyborze Hitlera] jeszcze trzy czy cztery lata i opisuje zdawkowo jego walkę z systemem. Autor biografii wspomina wprawdzie o udziale w konkursach na Bank Rzeszy i biurowiec Niemieckiego Przemysłu Jedwabniczego, ale mimo ich osiowych i monumentalnych układów, nawiązujących dialog z gigantomanią nazistów – nie dopatruje się tu żadnych niestosowności.

Oczywiście nie wspomina słowem o projekcie pawilonu niemieckiego na Wystawę Światową w Brukseli w 1935. Wg szkiców Miesa zwiedzający, mijając sztandar ze swastyką, mógłby wejść do budynku, chyląc czoło przed czarnym orłem nad głównymi drzwiami i trafić między dwie ściany z trawertynu, które przeznaczone były pod propagandowe treści symboliczne (swastyka i wielki napis Deutsches Reich). W 1937 Mies opuścił Niemcy, ponieważ nie znalazł pracy. Hitler poznał już Speera, który pomógł wyrobić mu własne zdanie o architekturze. Wcześniej nie było jasne po jakiej stronie opowie się wódz i Mies próbował znaleźć pole dla siebie w ideologii czystości i prostoty lansowanej nowego kanclerza. Łącznikiem Miesa ze Stanami, do których się udał, był nie kto inny jak Philip Johnson, który odwiedzając Niemcy, sympatyzował z nazistami, czego dowodzi jego prywatna korespondencja z lat 30…

Mies van der Rohe - ściana ze swastyką 1934

Mies van der Rohe - wejście główne z orłem 1934

Mies van der Rohe - ściany z trawertynu (po lewej napis Deutsches Reich) 1934

Peter Blake, Mies van der Rohe – architektura i struktura, WAiF 1991

Tom Dyckhoff, Mies and the Nazis, The Guardian 2002

Celina R. Welch, Mies van der Rohe’s Compromise with the Nazis

Dziś w prasie słowo architekt przed nazwiskiem często wystarcza za cały życiorys. Gdy dodamy przymiotnik znany – wszystko jest jasne – mamy do czynienia z wyśmienitym profesjonalistą. Mówi się np. o znanym architekcie Richardzie Konwiarzu. Ten przykład jest wyjątkowo wstrętny. Otóż Konwiarz (którego jedną z głównych zalet jest to, że współpracował z Maxem Bergiem przy Hali Stulecia) nie tylko projektował dla nazistów obiekty militarne, ale także poprzez przyjęte rozwiązania estetyczne wychwalał Trzecią Rzeszę.

Jego schrony przeciwlotnicze w Breslau nawiązywały do stylu imperialnego – do architektury napoleońskiej – co było jawnym pochlebstwem dla wodza. Na frontonie największego z nich Konwiarz zaprojektował orła trzymającego w pazurach emblemat ze swastyką. W 1939 oddał do użytku rozbudowany stadion olimpijski – lepiej przygotowany do partyjnych pokazów siły. Być może to, że Konwiarz w 1933 roku sygnował wiernopoddańczy list do Hitlera, aby nie stracić pracy, nie jest jeszcze powodem do oskarżania go. Ale to, że 9 lat później (1942) nie powstrzymał się przed narysowaniem nazistowskiego symbolu na reprezentacyjnej fasadzie swojego budynku, wyklucza raczej możliwość nazywania go zdawkowo znanym architektem.

Konwiarz – fasada schronu przeciwlotniczego we Wrocławiu

W 2008 byliśmy świadkami historycznego momentu. Wtedy przechyliła się szala. Większość mieszkańców Ziemi zaczęła żyć w miastach. W Europie liczba ta urośnie do 84% w 2050.

Miasta od zawsze były motorem postępu – niekoniecznie dzięki lepszym wynikom gospodarczym – ale przede wszystkim dzięki interakcji społecznej. Dynamiczny przepływ informacji od wieków sprzyja rozwojowi pomysłów i ich wprowadzaniu w życie. Nowe, tanie i  upowszechnione rozwiązania (komórki, pady, laptopy) umożliwiają nam jeszcze lepiej wykorzystać skupiska miejskie i lepiej w nich funkcjonować. Szybki i prosty kontakt między mieszkańcami umożliwia nie tylko zabawę i konsumpcję (flashmoby, groupon), ale także rozwiązywanie problemów i wpływ na politykę (arabska wiosna ludów). Dzięki nowym systemom sprzyjającym indywidualnej aktywności możemy omijać korki, spalać mniej paliwa czy nawet zużywać mniej wody. Wszystko zależy od każdego z osobna, ponieważ narzucone rygory nie sprawdzają się lub są po prostu mniej efektywne. I na pewno nie chodzi o to żebyśmy żyli w superfunkcjonalnym mieście-maszynie, ale żebyśmy wykorzystywali swoją inteligencję do znajdowania własnej drogi. Dzięki takim rozwiązaniom i indywidualnemu zaangażowaniu Bostończycy uratowali zagubionego oposa szybciej niż wyspecjalizowane służby miejskie.

Opos

Gdzie jest tu rola architektów? Nie wiadomo. Patrząc na rozwój systemów operacyjnych takich jak Android i rolę Vodafone w budowie sieci informatycznej w Kairze, łatwo zgodzić się z jednym z głosów, że miasta będą opracowywane przez korporacje takie jak Microsoft czy Google, a urbaniści ze swoimi klockami zostaną na etapie Simsów.

Oprac. na podstawie numeru specjalnego Scientific American (polska edycja – Świat Nauki, październik 2011)

W nowej kategorii będą pojawiać się książki stare i nowe. Wszystkie aktualne i o architekturze.

Pierwsza rzecz jest katalogiem wizjonerskich miast zaprojektowanych (i zwykle niezrealizowanych) przede wszystkim w XX wieku. Nowojorska pracownia architektoniczna WORKac zebrała podstawowe informacje o poszczególnych projektach w tabelach i syntetycznych rysunkach. Wizje zestawione są ze względu na skalę, co daje poczucie wielkości założeń. 49 miast można traktować jako dobry punkt wyjścia i źródło podstawowej wiedzy o ambitnych planach uporządkowania świata przez architektów. Zobacz książkę tutaj.

WORKac, 49 Cities, Storefront for Art and Architecture, Nowy Jork 2010

49 Cities by WORKac

Dla miasta liczy się strategia, nie architektura. W centrum Drezna zbudowano fabrykę volkswagena, jednak wykluczono ruch ciężarówek, dostarczających do niej części. Problem połączenia fabryki z centrum logistycznym rozwiązano za pomocą towarowych tramwajów CarGo Tram, dzielących trakcję z osobowymi. Korzyści są oczywiste.

CarGo Tram

W kontraście do dzisiejszego stanu kultury popularnej we Włoszech, kino w latach 50. było zjawiskiem społecznym. Film Giuseppe Torantore Cinema Paradiso jest sentymentalnym powrotem do czasu, kiedy na placach miejskich nie było samochodów, tylko spotykali się ludzie. Kino przyciągało wszystkich. Poniżej dwa zdarzenia urbanistyczne.

Film wyświetlony na ścianie budynku

Widzowie bez biletów stoją na łodziach

To nie Sanaa wynalazła białe powłoki. To nie moderniści pierwsi projektowali zbiorniki wodne przed budynkami. Holenderskie pasożyty były tylko cieniem wcześniejszych interwencji. Budynki z warstw istniały na długo przed MVRDV. Brutalizacja faktur miała miejsce przed H&deM. I nie chodzi tu o architekturę bez architektów tylko świadome działania. Wystarczy krótka wycieczka do Włoch. Poza stylami, dekoracjami, ikonami można znaleźć oznaki tego, co dziś nazywamy współczesnością.

Faktura kolumn w Palazzo Te w Mantui...

...i ściana Schaulagera w Bazylei - Herzog&deMeuron

Plac przedłużony przez podcień w Bresci...

...i w Melbourne - NL Architects

Średniowieczny ratusz w Vincenzie włożony w białą kopertę Palladia...

...i białe opakowanie starego muzeum w Walencji - SANAA

Zbiornik wodny odbijający Palazzo Te...

...i lustro wodne w Chandigarze

Pasożyty między przyporami kościoła w Piacenzie...

...i pasożyt w Rotterdamie

Późnorenesansowa ściana kościoła w Bresci...

... i podobna powłoka w Tampere

Warstwowa struktura ratusza...

... i pawilonu w Hannoverze - MVRDV

Na aspekty przestrzenne w filmie i filmowe aspekty przestrzeni, zwrócił uwagę w 1978 r. Bernard Tschumi w pracy pt. The Manhattan Transcripts. Próbował tam znaleźć nowe sposoby zapisu architektury za pomocą technik choreograficznych czy właśnie filmowych. Dla Tschumiego najistotniejszym czynnikiem tych poszukiwań jest zdarzenie w przestrzeni, a więc architektura, która jest inspirowana przez przeżycie i – w domyśle – przeżycie, które jest inspirowane przez architekturę.

Zapis obserwacji przestrzeni z 6 wybranych filmów to koncepcyjne rysunki architektoniczne. Raz są miejscem jednej sceny, raz całej sekwencji. Są to subiektywne interpretacje wybranych zdarzeń. Używając słów Tschumiego: ani prawdziwe projekty, ani zupełne fantazje.

Lokator

Marzyciele

Rzymska opowieść

Gosford Park

Ucieczka z Kina Wolność

Basen