Charles Jencks ze swoją znajomością historii jak nikt potrafi opisać wartości formalne budynków. Zdradza swoim czytelnikom kody i źródła estetyczne współczesnej architektury. Jego opisy świadczą o niezwykłej erudycji i błyskotliwości autora. Sypie porównaniami jak z rękawa, potrafi dopatrzeć się zawoalowanych znaczeń i w pełnych emocji opowieściach odkrywa urok… najbardziej kiczowatych budynków jakie powstały w XX wieku.
Jencks nie jest jakimś zwykłym gryzipiórkiem, tylko głównym piewcą postmodernizmu. W latach 80. stał się jedną z najbardziej rozpoznawanych postaci w świecie architektury. Jest autorem wielu publikacji, w których wciela się w rolę adwokata diabła, nadając historyzującym banałom, schlebiającym gustom korporacyjnych klientów, wymiar metafizyczny. Oto przykład opisu wnętrza salonu meblowego firmy Sunar projektu Michaela Gravesa:
Są to bez wątpliwości manierystyczne zniekształcenia, które przywodzą niejednoznaczne wątki wspomnień; w tych zaledwie zarysowanych tropach tkwi halucynogenna moc. Pompeje na przykład są tu przywołane przez ciemne kolory i podwójne kolumny – zwieńczone jednak głowicami ze złotą żarówką! Buduar stanowi adekwatny wizerunek firmy Sunar, szczególnie biorąc pod uwagę niedawny wzrost jej obrotów.

"Halucynogenny" salon firmy Sunar - Michael Graves, Dallas 1982
Jencks jest wrażliwy nie tylko na niesione przez wnętrze wspomnienia, ale także na doraźne sygnały przestrzenne na temat stanu konta klienta. Teoretyk rozumiał konieczność zatarcia granicy między budynkiem a billboardem (na co zwracał uwagę także Robert Venturi). Związek ten jednak wpłynął na zradykalizowanie środków architektonicznych celem wyraźniejszego przekazu, co Jencks ujął sprytnie jako wysoką wulgaryzację (haute vulgarization), oczywiście jej admirując. Oto przykład z opisu dzieł autorstwa Taft Architects w Teksasie:
Interesującym wątkiem tych budynków jest, jak u Gravesa, cienka, warstwowa fasada jako znak głębi i gęstości. Tam gdzie budżet nie pozwala na pełnię rzeźbiarskiej modulacji, owa gęstość może być okazana dzięki trompe l’oeil na niemal płaskiej skórze. […] Zapewnia to psychologiczny ekwiwalent bogactwa, którego brakuje, podobnie jak w stylach pompejańskich ukazujących architekturę, na którą nie można było sobie pozwolić.
Według Jencksa, użycie malarstwa iluzjonistycznego dla celów komercyjnych z jednej strony jest spełnieniem marzeń o jedności sztuk, z drugiej świadczy o spójności takich rozwiązań z kontekstem gospodarczym USA. Kiedy kraj wyszedł z kryzysu lat 70. emanacją sukcesu stały się ponownie drapacze chmur, które (chyba za sprawą Hansa Holleina) Jencksowi kojarzyły się z atrapami chłodnic luksusowych samochodów. Tak pisał o Chicago Board of Trade Helmuta Jahna:
To skromny Mercedes, może Lincoln Continental, odpowiedź na chłodnicę Rolls Royce Philipa Johnsona, sugestywną metaforę architektoniczną wywodzącą się z Partenonu: wizerunek motoryzacyjny jest tu obecny ale zawoalowany.

Rozbudowa Chicago Board of Trade, Helmut Jahn 1982
Jencks niemal obsesyjnie szuka porównań nie tylko w historii, ale też z upodobaniem wiąże współczesnych sobie architektów. Porównując ich dzieła do siebie, układa wszystko w ciągi przyczynowo-skutkowe. Z drugiej strony potrafi odbierać transcendentne sygnały przekazywane przez budynki:
Kolor i materiał, podzielone na warstwy, podkreślają delikatne różnice semantyczne. Płytki z terakoty, spajając cokół niby brązowa, rustykalna piwnica, nadają rytualnej wagi całej ścianie, określając publiczny charakter fasady; dalej jednak okładzina wznosi się ku prawej stronie, łączy z brązową farbą, która oznacza strefę biurową. Tynki: kremowy kratkowany i szary z niebieskimi fugami dodatkowo dzielą ścianę i nadają jej lekkości. Jak w dziełach Michaela Gravesa, z których się wywodzą, warstwy te odpowiadają ziemi, architekturze i niebu.

"Ziemia, architektura i niebo" w YWCA, Huston - Taft Architects 1982
Chciałoby się dodać: tym samym architektura śmiało wykracza poza swe ramy, definiując nie tylko kształt budynku, ale także ziemi i nieboskłonu. W istocie, po dłuższej lekturze tekstów Jencksa, znaczenia nabierają używane przez niego poszczególne słowa: halucynogenny, mistyczny, nieokreślony. Jakby w transie, próbuje zarazić czytelnika swoją wizją, niby-odkryciem, para-archeologiczną interpretacją:
Kształt litery L zwraca uwagę na niższy front, cała bryła przyjmuje formę zwierzęcia z zadartym tyłem; gąsienica zagina się pod kątem prostym, a kilka szklanych ‘kręgosłupów’ oznacza komunikację. Jeśli cały ten zoomorfizm brzmi wymyślnie, to tylko dlatego, że Graves ukrywa swoje źródła i miesza je z innymi.

"Zwierzęcy" wieżowiec firmy Humana Medical Co., Louisville 1982
Jencks więc twierdzi, że architekci specjalnie ukrywają metafory i komplikują możliwości odczytania ich dzieł. Zdaje się obsesyjnie doszukiwać całkowicie dziwacznych wątków, wierząc jednocześnie, że są one uniwersalnym przekazem, możliwym do odczytania przez zwykłych przechodniów. Oto kolejny przykład:
Wskazówki wizualne są tu celowo niejednoznaczne. Zapobiega to zbyt wyrazistym i jednowymiarowym przedstawieniom. Psi łeb (fronton), szczęka (kształty fortepianowe) i język (palladiańskie drzwi) łączą się z abstrakcyjnym układem otworowania – linią okien i witryną. Owa niejednoznaczność jest wzmocniona przez przemieszanie metafor instytucjonalnych i mieszkalnych: rezydencja podmiejska ukazana jest za pomocą typowego kontrastu między białymi obramowaniami i horyzontalną okładziną (tak naprawdę wykonaną w szarym aluminium, niemniej wyglądającą jak drewniana)…

Budynek stowarzyszenia przeciwko przemocy wobec zwierząt, Chicago - Stanley Tigerman 1981
Pomijając te niemal patologiczne porównania zwierzęce, Jencks zachowuje się jakby czytał Finnegans Wake, mając przed sobą zwykłego harlequina.
Cytaty pochodzą z Architectural Design Abstract Representation 7/8 – 1983