Śmierć Henry’ego Dreyfussa

Lista osiągnięć projektanta form przemysłowych Henry’ego Dreyfussa jest długa i dostępna w Wikipedii. Wystarczy napisać, że jest autorem: klasycznego telefonu Western Electric 302, ikonicznego odkurzacza Hoovera, aerodynamicznego pociągu Mercury czy składanego aparatu fotograficznego Polaroid SX-70. Wymyślił też ambitny, ale nieudany, projekt latającego samochodu.

Lokomotywa Mercury, proj. Henry Dreyfuss, 1938.

Skład Mercury, proj. Henry Dreyfuss, 1938.

Convaircar powstał tuż po II Wojnie Światowej – w 1947, kiedy to przyszłość techniki w USA malowała się jasnymi barwami – sprzedaż samochodów wciąż rosła, popularna stała się awiacja. Lekki, niewielki i o bardzo prostej konstrukcji – latający pojazd mógł zrewolucjonizować świat, podobnie szokująco jak samochód. W początkowych business planach zakładano dziesiątki tysięcy zamówień.

Convaircar, proj. Henry Dreyfuss, 1947.

Convaircar, proj. Henry Dreyfuss, 1947.

Opływowe auto Dreyfussa wykonane było z włókna szklanego i napędzane silnikiem o mocy 25 koni mechanicznych. Skrzydło, do którego samochód podczepiał się, miało niezależny silnik o mocy 190 koni. Niestety – podczas lotu próbnego – pojazd roztrzaskał się, zabijając pilota i to był wystarczający powód, żeby zrezygnować z ambitnych planów.

Convaircar, proj. Henry Dreyfuss, 1947.

Wrak Convaircara, 1947.

Dreyfuss swoje motto zawodowe ujął w eleganckim zdaniu: Jeśli ludzie są bezpieczniejsi, mają wygodniej, chętniej kupują czy są bardziej wydajni, albo po prostu są szczęśliwsi, projektant odniósł sukces. To postawa typowa dla demiurgów XX wieku – rdzennych modernistów, podkreślających takie cechy jak: wydajność człowieka (np. Hilberseimer), żądzę kupowania (np. Paul i Perceival Goodman) czy luksus (np. Mies van der Rohe).

Gorzka śmierć projektanta-modernisty, wybitnego przedstawiciela epoki węgla i ropy –  jest w tym wypadku niemal symboliczna. Jego partnerka zawodowa i życiowa, Doris zachorowała na nieuleczalny nowotwór. Nie wyobrażał sobie funkcjonowania bez niej. Dlatego na początku października 1972 oboje odebrali sobie życie w domu w Południowej Pasadenie w Kalifornii. Zeszli do garażu i zatruli się śmiertelnie spalinami ze swojego samochodu.

6 comments
  1. Anonim said:

    zastanawiam się gdzie w tym wpisie ukrywa się niepokój – technokratyczne podejście do pracy bohatera? jego wybór śmierci?
    mantra Dreyfuss’a – bezpieczeństwo i wygoda użytkowania, łatwość w utrzymaniu. koszt, atrakcyjność i wygląd – jest prawie taka sama u dzisiejszych desingnerów, prawie, bo czy dziś nie ważniejsze jest bycie cool poprzez samo posiadanie przedmiotu, który jest tak kreowany (np. przypadek Apple)?
    wydaje mi się, że w czasach modernizmu, projektowanie było bardziej szczere, że projektanci rodzaju Dreyfuss’a mieli w sobie więcej uczciwości,
    może to ułuda, jednak czy nasz niepokój nie koncentruje się wokół bycia „nietrendy”? lęk przed nie byciem trendy/ cool stał się ważniejszy niż ten przed śmiercią
    swoją drogą, czy człowieka, który jak prawdziwy stoik podjął decyzję odejścia wraz z kobietą, z którą pracował (wspólnie prowadzili biuro) i żył (mimo tego, że zostawił dzieci), można nazwać technokratą?
    przypomina mi się tu „Homo Faber” Maxa Frischa – przejmujący obraz sytuacji człowieka w świecie zdominowanym przez współczesną cywilizację.

    • Admin said:

      Frapujący jest właśnie związek maksymy Dreyfussa z jego tragiczną śmiercią. Człowiek XX w. – funkcjonalny do granic możliwości, traci swoją funkcjonalność (choroba, brak partnerki zawodowej) i odbiera sobie życie w garażu pełnym spalin, wyprodukowanych przez tak fascynującą go maszynę, produkt.

  2. Właśnie odkryłem Pana blog i czuję się… jakbym czekał na niego całe życie! Jakkolwiek by to pretensjonalnie nie brzmiało. Panie Łukaszu, mam serdeczną prośbę o kontakt pod e-mail podany w stopce. Z góry dziękuję. Wojciech J.

  3. Anonim said:

    produkt nie jest ważny
    on odbiera sobie życie nie dlatego, że „traci funkcjonalność” (co to za określenie?!), a raczej traci jakość życia w kategoriach dalece odległych od technokratycznego funkcjonowania – ze względu na miłość, bliskość
    a to, przynajmniej dla mnie, karze mi o nim myśleć jak o humaniście, mimo przedmiotów w tle
    i to odróżnia go od dzisiejszych designerów

    • Admin said:

      Funkcjonalność w tym kontekście to rzeczywiście okropne określenie, ale wydaje mi się, że jedną z zasadniczych zalet przypisywanych człowiekowi jest/była jego przydatność (funkcjonalność) w społeczeństwie – nie przydaję się już = jestem bezwartościowy. Z drugiej strony być może rzeczywiście to miłość i źle interpretuję tę historię. We wpisie starałem się uniknąć jednoznacznej oceny. Byłbym ostrożny z odbieraniem współczesnym projektantom wyznawania wartości humanistycznych, chociaż nie wszystkim…

  4. Tomasz said:

    Witaj

    jestem na Twoim blogu po raz pierwszy, i już nasunęło mi się pytanie:
    czy napisaliście również o Buckminsterze Fullerze?

    miał fascynujące życie…

Dodaj komentarz